„Patrz, dziecino, wrzucę białe i pstrokate boboszki i zobaczymy, jaka pogoda będzie latem” – mówi 78-letnia Ołena Badan, przebierajóc fasolę w dużym talerzu. Tego prastarego rytuału wróżby z fasoli przed gotowaniem pani Ołena nauczyła się od babci. Babcia dobrze znała różne zabobony i tak dobrze gotowała, że pewnie z pół wsi chłopaków przyciągała swymi smakołykami.
Pani Badan mówi, że jeszcze w połowie wieku XIX, w przeddzień święta Ofiarowania Pańskiego do chaty znanej gaździny, która, z reguły, gotowała także na weselach, przychodziły młode kobiety, aby się nauczyć gotowania bobochów. Zresztą, do dziś przepis niemalże się nie zmienił. „Trzeba wziąć różnokolorowej fasoli, namoczyć ją na noc w wodzie, gotować godzinę. Gotowe bobochy utłuc z usmażoną na oleju lub smalcu cebulą bądź też czosnkiem, jak kto woli. Odłożyć to w chłodne miejsce. Następnie udusić w śmietanie namoczone kapelusze prawdziwków, dodać do tego utłuczoną fasolę i doprawić” – pokazuje kucharka z Mykytniec. – „Była też wersja słodka bobochów – utłuczoną fasolę się słodziło i nadziewało nią śliwki, polewało stopionym miodem z mlekiem. To był dziecięcy smakołyk.”
Na Gromniczną dzieci, spotkawszy się po nabożeństwie w cerkwi, nosiły bobochy ludziom biednym, a potem chodziły po wsi i przywoływały wiosnę. Wiadomo, że na Gromniczną zima styka się z latem i nie wiadomo, kto kogo pokona. Żeby się o tym przekonać, w przeddzień święta wróżono z pomocą fasoli. Jak opowiada babcia Ołena, gospodyni chaty lub starsza kobieta brały garść fasoli, mieszały i rzucały na stół. Jeśli w środku się znalazły wielkie białe ziarna fasoli, to lato miało być pogodne, przypuszczano, że bydło będzie dobrze się pasło, będzie duże i da dobre potomstwo. Jeśli w środku się znalazły ziarna żółte – trzeba było oczekiwać suszy. Najgorzej, jak w środku się znalazły czerwone – wróżyło to umieranie bydła i choroby ludzi.
Dziś takie działania magiczne nie są niczym innym, jak daniną starym dawnym czasom. Zdarza się jednak, że babcie rzucają na stół fasolę. „Teraz taka pogoda, że nikt nie może pojąć, gdzie zima, a gdzie lato, - śmieje się pani Badan. – Ale, jak na święto nie będzie bobochów, to grzech w oczach Boga i śmiech ludzki.”