Halina Pługator
Artystka Halina Minder, urodzona we wsi Jarewyszcze w powiecie starowyżowskim, zmienia śmiecie z życia codziennego w dzieła sztuki.
Zużyte słoiczki po kosmetykach, puste butelki, rozerwany stary naszyjnik, nici, kawałki suszonych owoców, suche listki, przypadkowo odnaleziony w lesie pień, pokręcona winorośl, którą gospodarze wyrzucili podczas wiosennego sprzątania w ogrodzie – wszystko to może się stać elementami oryginalnego ozdobienia pomieszczenia, których nie znajdziemy w znanych galeriach naszego kraju. Wcale nie ma potrzeby dalekiej podróży, by odnaleźć wybitne dzieła, będące wcieleniem fantazji ludzkiej oraz wprawnych rąk. Warto jedynie zawitać do Kiwerzec, do plastyczki Haliny Minder, która opowie o tajnikach swej pracy.
W niewielkim domku jest zaimprowizowana pracownia. Na ścianach – obrazy, które zostały wyhaftowane lub wydziergane, kawałki brzozowego pnia, zegar, co ma ramę z pręcików, na podłodze – ładnie poskładane drewniane podstawy do przyszłego ikonostasu. Nie zaprzestając wykonywania naszyjnika z kostek moreli, pani Halina opowiada, że jej zamiłowanie do prac w drewnie ma swe korzenie w dzieciństwie, kiedy zachęcał ją do tego ojciec, który jest stolarzem. Dar postrzegania piękna artystka otrzymała od matki.
„Zawód też wybrałam niekobiecy, - uśmiecha się artystka. Kiedy dziewczyny poznawały tajniki zawodu szwaczki, opiekunki w przedszkolu, pielęgniarki, poszłam do specjalnej zawodówki w Dubnie, gdzie otrzymałam dyplom rzeźbiarza w drewnie. Nie żałuję, ponieważ lepiej poznałam duszę lasu. Idąc w tym morzu zieleni, można w zwyczajnych gałązkach czy pieńkach ujrzeć ptaszki, zwierzątka, istoty baśniowe. Przyroda niemalże otwiera się przed nami, przyniesie się to do domu, ustawi się w odpowiedni sposób, trochę opyli się farbą – i oto powstaje wazon lub kompozycja na ścianie”.
Chociaż pani Minder wykorzystuje tworzywo nie tylko naturalne, w jej pracowni są wyroby z czegoś takiego, czego mało, kto się domyśli używać do wykonania dzieł sztuki. „Miałam sporo flakoników i słoiczków po kosmetykach, chciałam wyrzucić, ale wcześniej poukładałam to wszystko na stole. Ujrzałam taką kompozycję – mówi plastyczka, zdejmując ze ściany obraz, opylony złotem, na którym starannie poprzyklejano słoiczki i flakoniki.
Kobieta, która nigdy nie studiowała i nie zna podstaw zdobienia, wykonuje z nitek, tasiemek, kawałków drewna i różnych kostek owocowych oryginalne naszyjniki, bransoletki i paski, które mogą być wspaniałym uzupełnieniem dowolnej kolekcji znanych projektantów mody. Chociaż, być może, sama Halina niedługo zacznie projektować ubrania, które by pasowały do jej biżuterii autorskiej. Jest bardzo prawdopodobne, że przy szyciu zostanie wykorzystanych dużo materiałów naturalnych oraz niepotrzebnych, na pierwszy rzut oka, rzeczy.
Ostatnią nowością artystyczną wołyńskiej mistrzyni jest zdobienie butelek. „Chcę, aby przedmiot, który służył do używania trucizny alkoholowej, niósł piękno, przecież łatwo jest wykonać taką kompozycję, - tłumaczy pani Halina. – Trzeba wziąć trochę farby, kilka gałązek, drewniane lub szklane koraliki. Ozdabiam butelki również kwiatami, wykonanymi z drucików i nylonu, używając do tego starych rajstop.”
Kobieta nie sprzedaje swych wyrobów, wręcza je osobom bliskim oraz prezentuje na wielu festiwalach sztuki. Niedawno została otwarta pierwsza wystawa indywidualna pani Minder.
Artystka opowiada, że niegdyś przekazywała swą wiedzę i umiejętności dzieciom. Prowadziła kółko w Domu Ucznia. Obecnie cały jej czas pochłania twórczość. Zarabiając na życie rzeźbieniem ikonostasów, eksperymentuje, wykorzystując materiały, które większość ludzi uznaje za śmieci. „W ten sposób na ziemi będzie mniej śmieci, a więcej piękna”, - uśmiecha się Halina Minder.