Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie
Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę
mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo
zakręcić się w kółko zapiać radośnie jak kogut
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie
Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem
tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza
Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
A Barabasz być może wrócił do swej bandy
W górach zabija szybko rabuje rzetelnie
Albo założył warsztat garncarski
I ręce skalane zbrodnią
czyści w glinie stworzenia
Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem
właścicielem statków - na jednym z nich żeglował Paweł do Koryntian
lub - czego nie można wykluczyć –
stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian
Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu
o możliwości potencje o uśmiechy fortuny
A Nazareńczyk
został sam
bez alternatywy
ze stromą
ścieżką
krwi
W tym wierszu daje się zauważyć podwójne przeciwstawienie: podmiotu lirycznego i tłumu oraz Jezusa i Barabasza. Spojrzmy na drugą strofę. Z jednej strony stoi tłum, nakreślony jako pewien monolit, ignorujący jednostkę i jej WYBORY. Z drugiej strony pojedynczy człowiek niemal już wtopiony w tłum, prawie niezdolny do podjęcia samodzielnej decyzji, własnego WYBORU; na tyle jednak świadomy, aby zdać sobie sprawę ze swojej bierności. Ten tłum przypomina trochę obraz, nakreślony w Psychologii tłumu Le Bona: bezgłowa masa, z którą podmiot liryczny się nie identyfikuje, ale która faktycznie odebrała mu już część WOLNOŚCI. Coś na kształt wyrzutu sumienia każe mu wypowiedzieć usprawiedliwienie:
(...)
gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało (...)
Druga opozycja, bardziej czytelna, to przeciwstawienie Barabasza i Jezusa. Barabasz jest WOLNY. Wymienione możliwości jego dalszych losów pozwalają przypuszczać, że jego życie nie jest z góry zaplanowane i zależy tylko od niego. Herbert wyraża tę myśl explicite (wyraźnie):
(...)On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu (...)
Dlaczego Wielkorządca i Imperator? Czy słowa te w odniesieniu do zwykłego człowieka nie są nadużyciem wyższego rejestru wyrazów, zarezerwowanych dla władców narodów i świata? Otóż, taka operacja Herberta zwraca mocniej naszą uwagę na to, ze nie wszystkim dana jest taka imperatorska WŁADZA nad własną głową i oddechem. Jezus przy Barabaszu wygląda, jak skazaniec i jest nim w rzeczywistości. Jest przedstawiony jako człowiek w sytuacji bez wyjścia:
(...)został sam
bez alternatywy
ze stromą
scieżką
krwi
Tutaj pojawia się - moim zdaniem - najważniejsze pytanie. Jest to pytanie o WOLNOŚĆ i o to, jak z niej umiemy korzystać. Ludzie w masie są słabymi tchórzliwymi stworzeniami, które nie mogą ani znieść wolności, ani sprostać prawdzie (...) – to cytat z Roku 1984, a byłaby to przecież też klasyczna odpowiedź Wielkiego Inkwizytora z Braci Karamazow.
Korzystanie z WOLNOŚCI jest trudne, a ten, kto się tego nauczy i podejmie, raczej odczuje krzywdę, niż nagrodę. To stały motyw u Herberta: a nagrodzą cię za to tym co mają pod reka.... Jest to bardzo trudne – tym trudniejsze, że wszyscy w pewien sposób jesteśmy unurzani w łatwych kompromisach i mówiący poprzez podmiot liryczny Herbert też przyznaje: w pewien sposób brałem udział w sprawie (...). W wierszu nie ma bezpośredniej odpowiedzi czy mamy naśladując Jezusa podążać samotnie stromą ścieżką krwi czy żyć nie dookreślonym życiem Barabasza, który może równie dobrze wrócić do zbrodni jak i stać się garncarzem. A może jest jeszcze inna możliwość?