II Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego
We Lwowie muzy śpiewały zawsze
Aleksander Szumański
Korespondencja specjalna dla „Kuriera Galicyjskiego” z Katowic
Ocalić od zapomnienia
16 lipca 1968 roku upłynęło dokładnie 35 lat od czasu, gdy na antenie ogólnopolskiej w przedwojennej Polsce odezwała się po raz pierwszy „Wesoła Lwowska Fala” pod kierownictwem Wiktora Budzyńskiego, autora tekstów, aranżera i pomysłodawcy audycji. „Ta to jest wprost nie do wiary” - tak śpiewała na falach lwowskiego radia Włada Majewska do tekstu i muzyki Mariana Hemara. Zatem 16 lipca 2008 roku mija 75 lat od wyemitowania pierwszej audycji.
„Lwowska Fala” narodziła się „z niczego”, gdy Wiktor Budzyński wpadł na „szatański” pomysł zrobienia raz na miesiąc „Lwowskiej Fali”, kasując równocześnie cały niedzielny program warszawski, nie biorąc niczego ani z Warszawy, ani z żadnej innej stacji.
Dyrektor radiostacji lwowskiej, bardzo wyrozumiały i taki sam zapaleniec, jak wszyscy, złapał się za głowę i popatrzył na Wiktora Budzyńskiego, jak na człowieka niezupełnie normalnego. Dyrektorem radiostacji lwowskiej był wówczas człowiek pełen entuzjazmu, kierownik i natchniony poeta – Juliusz Petry. I tak narodziła się „Lwowska Fala”.
Piosenka lwowska - to bezcenny dokument polskiej kultury obyczajowej i muzycznej, a także języka lwowskiego z okresu dwudziestolecia międzywojennego i wcześniejszego.
Towarzystwo Kresowe „Chawira” z Krakowa i Komitet Obywatelski Miasta Krakowa w tym roku zorganizowały Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i „Bałaku Lwowskiego”.
Celem nadrzędnym organizatorów jest ocalenie od zapomnienia piosenki lwowskiej, upowszechnienie wiedzy na temat jej historii, pogłębienie świadomości o przeszłości historycznej i szacunku do tradycji kulturowej dzieci i młodzieży, wyjście naprzeciw zapotrzebowaniu i oczekiwaniom ludzi, uczuciowo związanych ze Lwowem i Kresami Południowo-Wschodnimi II Rzeczypospolitej. Festiwal organizowany jest po raz drugi i w porównaniu do ubiegłorocznego jest poszerzony o „bałak”, integralnie związany z tradycją i piosenką lwowską. Organizatorzy nawiązali szczególną współpracę ze szkołami, noszącymi imię „Orląt Lwowskich”. Eliminacje lokalne odbyły się już w Krakowie, Katowicach, Warszawie, Tarnowie, Nowym Sączu, Rzeszowie, Busku-Zdroju, oczekuje jeszcze Lublin, Zamość, Kielce. Konkurs finałowy odbędzie się 20 września w Krakowie, a 21 września odbędzie się konkurs galowy w krakowskim teatrze „Groteska” z udziałem Marty Stebnickiej, Danuty Skalskiej, Haliny Kunickiej.
Konferansjerkę wszystkich koncertów prowadzi Aleksander Szumański.
Trzonem Festiwalu jest Zespół wokalno-instrumentalny „Chawira”, mający w repertuarze piosenki lwowskie i kresowe, polskie piosenki lat międzywojennych, światowe przeboje pierwszej połowy dwudziestego wieku. Zespół założył mgr inż. i muzyk – Karol Wróblewski, artysta, grający, przede wszystkim, na akordeonie, ale też i śpiewający. Zespół powstał w 2003 roku.
Celem jego założenia było popularyzowanie piosenek lwowskich i międzywojennych. Motywem były związki rodzinne z Kresami i miłość do Lwowa.
Aktualnie Zespół występuje w składzie: Karol Wróblewski – kierownik zespołu, akordeon, śpiew, Grzegorz Wróblewski – piano, Stefan Czyż - klarnet, trąbka, śpiew, Jerzy Skrejka – piano, Wiktoria Zawistowska – śpiew, Kazimierz Oćwieja - śpiew, gitara, Wojciech Habela – aktor, śpiew i wiersz, Andrzej Michalski – piano, Sławomir Kokosza – piano, Tomasz Kumięga – śpiew, Kinga Dobosz – śpiew, Aleksander Szumański – konferansjerka.
W prezentacji zespołu należy wspomnieć o pp. Łucji i Bogusławie Gedlach, którzy udzielili ogromnego wsparcia zespołowi.
Przy ich pomocy powstało Towarzystwo Kresowe „Chawira”, które działa w Krakowie, mając swojego prezesa, panią Czesławę Karlińską / ciotkę Bańdziuchową/. Koncerty Zespołu „Chawira” odbywają się w krakowskich restauracjach co najmniej 2 razy w tygodniu, spędzamy wspólne sylwestry. Przy akompaniamencie Zespołu „Chawira” tańczymy, przeżywając drugą młodość we Lwowie.
Repertuar Festiwalu jest niebagatelny, oprócz renomowanych autorów, Mariana Hemara, Emanuela Schlechtera, Henryka Warsa, Jerzego Petersburskiego, Witolda Szołgini czy Jerzego Michotka, słuchamy piosenki ulicznej, anonimowej i to jest piękno w pięknie. Przypominamy sobie natychmiast „Ślepą Mińcię”, śpiewającą u stóp pomnika króla Jana III Sobieskiego na Wałach Hetmańskich „Śliczny gwuździki” /sic!/, „Pienkny tulipany”, przegrywającą na harmonii. Zaczepiana przez uliczników wołała za nimi „ty miglanc!”
„Durny Jasiu naprzód tam z chłupakami pędzi sam...”
W tym miejscu pragnę przypomnieć ulicę lwowską z jej oryginalnymi typami, które tak zrosły się z wyglądem miasta, że stanowiły stałą, nieodłączną część jego fragmentów.
W ciągu przeszło stu lat przewinęła się tu cała galeria oryginałów, dobrze znana mieszkańcom Lwowa aktualnie lub z opowieści i tradycji. Wspomnienia o nich sięgają połowy XIX w. Pamiętnikarze i kronikarze życia miejskiego wymieniają takie postace:
Łucyk – uzdrowiciel i szarlatan, który, ubrany w długą szatę, przystrojoną mosiężnymi gwiazdami i kołami, z wężem grzechotnikiem w zarękawku chadzał po całym mieście, lecząc pigułkami swojego wyrobu.
Baronek – zubożały baron hulaka, trochę pomylony, żyjący z jałmużny, wystawał pod Hotelem George’a.
Doktor – umysłowo chory, stał zawsze na placu Gołuchowskich, przemawiając do siebie po niemiecku i żydowsku.
Profesor lub Filozof – poeta, piszący na zamówienie okolicznościowe wiersze, stał z książką w ręku na ul. Wałowej i deklamował łacińskie wiersze lub młodzieży szkolnej odrabiał zadania z łaciny.
Diodio - dziwak emeryt z górnego Łyczakowa, chodził w szarej kapocie, z pasją zdzierał z murów afisze, którymi wypychał kieszenie.
Altesziker - /stary pijak/ - Żyd, szewc i pijak tańczący po ulicach.
Jaśko – hulan – włóczęga i wykolejeniec, zajmował się wyrabianiem szopek, przypominających lwowski Ratusz z jego kominową wieżą i od Bożego Narodzenia do Gromnicznej chodził z wertepą, jako przywódca łyczakowskich kolędników.
Durny Jasiu – syn przekupki z Rynku. Śmiano się z jego powiedzonek: „Ni kupujci barszczu u mojej mamy, bo si tam szczur utopił”.
Durny Ignaś – grywający na skrzypkach na rogu ulicy Kurkowej i Czarnieckiego. Zaczepiany przez batiarów okrzykiem: „Ignaś, Zośka ci ni kocha!” wołał za nimi: ”idź ty, beńkart magistracki”.
Ben Hur albo Buwaj – to ostatnie przezwisko pochodzi od pierwszego słowa piosenki, którą przywiózł on ze sobą do Lwowa i którą głośno wyśpiewywał: Buwajte zdorowa moja zołoteńka! Do tej melodii lwowska ulica dorabiała aktualne kuplety.
Opis tych lwowskich oryginałów stanowi fragmenty konferansjerki Festiwalu.
Więcej, niż „Tylko we Lwowie”
A co się śpiewa? Repertuar jest różnorodny, m.in.: „Ta ostatnia niedziela”, „Oba cwaj” - duet Tońcia i Szczepcia bisowany, „Tango łyczakowskie”, „Przy muzyczce”, „Tylko we Lwowie” piosenka bisowana, „Ten drogi Lwów”, „Moja gitara”, „Moje serce zostało we Lwowie” - piosenka bisowana, „Ta co pan buja”, „W Stryjskim Parku”, „Boston o Lwowie”, „Lwowianka”, „Ballada o Pannie Franciszce”, „Bal u weterenów”, „Wio na piechotę do Lwowa”, „Party w Londynie”, „List do przyjaciela i przyjaciół przyjaciela” i wiele innych piosenek.
Nie obywa się bez poezji o tematyce lwowskiej, autorstwa konferansjera.
A oto niektóre moje wiersze, uprzednio czytane w Radiu Lwów, lub mówione na spotkaniu autorskim w redakcji „Lwowskich Spotkań” – /redaktor naczelna Bożena Rafalska/.
Idę do ciebie razem
Idę do ciebie razem
Idę do ciebie przestrzennie
Smutek zamieniam w dumanie
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Już Nowy Rok nam przyświeca
Za nami lata zmęczone
Tu wicher zaśpiewa na chwilę
Zapraży słoneczko prześnione.
A jakoś mi dzisiaj nijako
Jakoś mi dzisiaj sennie
A może mi byle jako
A może smutnie bezdennie.
Już chyba zasypiałem
A może trwałem w śnie
Gdy wiersz ten napisałem
Pozornie krzepiący mnie.
A tyle miast jest w oddali
Ile mych spojrzeń w twą stronę
Czy branką mi byłaś w bezmiarze
Kochanką, miłością i żoną.
Już księżyc się zmienia złociście
Wciąż jesteś przede mną i we mnie
Czy nie jest to już wszystko jedno
Bezbrzeżnie mi i bezdennie.
Miłością są tylko słowa
I snują się nadaremnie
Gdy nasza miłość do Lwowa…
Bezbrzeżnie mi i bezdennie.
***
Bal lwowski
Przy lwowskiej ulicy
W okrągłej sali
W kątku zasypiał
Kwiatek konwalii
W rączce go miała
Dama spóźniona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Gdy nie pojawił
Się ten z oddali
Umarł i zastygł
Kwiatek konwalii
Dama umarła
Z kwiatkiem uśpiona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Bo nie wiedziała
Mgła konwaliowa
Że już nie każdy
Wraca do Lwowa.
I może jeszcze uśmiech, przyjmowany przez publiczność Festiwalu życzliwie:
Czekoladki i cukierki
Czekoladki i cukierki
Słodziusieńki bombonierki
Piękne panny, kwiatów mowa
A to wszystko jest ze Lwowa.
Popatrz z góry na Łyczaków
Tam jest smak pachnących maków
A frajery z Kleparowa
Przecież także są ze Lwowa.
Gdy muzyczka rżnie sztajera
Lwów piękniejszy niż Riwiera
Bo na rogu Kopernika
Tańczy panna bez bucika.
Po Gródeckiej jedzie tramwaj
A my dwaj są obacwaj
A tu Antek leje w mordę
Pół literka i jest lordem.
Czekoladki i cukierki
Słodziusieńki bombonierki
Piękne panny kwiatów mowa
A to wszystko jest ze Lwowa.
Wezme babe swe pod pache
To mi fundnie drugą flache
Policjanci i złodzieje
W morde wóde każdy leje.
A po wódce twoja Mańka
Jest jak w cyrku Wańka-Wstańka
Mańke widać jak na dłoni
A frajera frajer goni.
Gdy ze Lwowem sztamę trzymasz
To nie będziesz za oryginał
Bo gdy się urodzisz znów
To zobaczysz miasto Lwów.
I cukierki czekoladki
I amantów własnej babki
Swoje meszty na stoliku
Rudą Mańke na nocniku.
Przy twej Mańce jakiś frajer
Uskutecznia ręczny bajer
Ja frajera facką w mig
Absztyfikant był i znik.
Bal u ciotki Bańdziuchowej
Trzymam dziunię szczegółowo
Dziunia klawa ja też szyk
Frajerowi portfel znik.
I cukierki czekoladki
Dookoła nowe babki
Piękne panny kwiatów mowa
Skąd te panny? Z Kleparowa.
Czekoladki i cukierki…
Słodziudziusieńki bombonierki
Piękne panny kwiatów mowa
A to wszystko jest ze Lwowa.
Taka była lwowska ulica. A co w lwowskich domach, co takiego podbijało serca lwowian? Ano właśnie. To przecież nie tylko dla lwowian, ale też dla „krakówka” i „warszawki” Wiktor Budzyński powołał radiową „Wesołą Lwowską Falę”. Kto na falach eteru pierwszy mówił „lwowskim szmoncesem”? Oczywiście Aprikozenkrantz z Untenbaumem. Kto pierwszy zapisał medialnie lwowski „bałak”? Oczywiście lwowski adwokat Henryk Vogelfaengr – Tońcio i nieukończony inżynier – Szczepcio.
Szczepcio i Tońcio… 75 lat lat minie niebawem od dnia, kiedy pojawili się na antenie radiowej po raz pierwszy.
Przetrwali pamięć trzech pokoleń, przez fale eteru zdążyły przepłynąć w tym czasie armie Walerych Wątróbków, profesorów Ochęduszków, Matysiaków i Jezioran, ale dwóch najwybitniejszych lwowskich batiarów - Tońcio i Szczepcio - trwa na posterunku do dzisiaj. Lwowska ulica nazywała ich nieraz żartobliwie Bajbus i Bongu /niemowlę i spirytus/, ale zawsze radośnie, zawsze śpiewnym bałakiem.
Mój tata, zapytany przeze mnie, co to znaczy Bajbus, odpowiedział – niemowlę, co nie wiesz? Natomiast nie wiedział, co to znaczy Bongu. No, mógł nie wiedzieć, skoro sam był lekko trunkowy.
Katowice 24 maja 2008