Teofizyku, widzę, że dyskusja wznowiona, zatem spróbuję swoich sił w odpowiedzi
teofizyk pisze:migaweczko, wydaje mi sie, ze (po pierwsze
) niespelnione pragnienia i marzenia to nie sa zadne "klody pod nogami"; niepotrzebnie mylisz te dwa pojecia... (Chociaz faktycznie moga sie nimi
stac!)
Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, ponieważ ani pragnień, ani marzeń nie nazwałam w ten sposób. Czasem "kłodami" określa się (piszę ogólnie, bo wiem, że nie ja jedna tak chwilami myślę) sytuacje, które stają na drodze do spełnienia się owych marzeń. Zatem - pojęć nie mylę, użyłam ich jak najbardziej świadomie, tylko skrót myślowy był pewnie niewłaściwy
teofizyk pisze:2. Niepotrzebne jest tez chyba oskarzanie Boga o niespelnianie Twoich marzen. Byc moze winny jest subiektywny punkt widzenia...
Oskarżałam ? Muszę jeszcze raz przeczytać mój post
Z drugiej strony... kiedyś ktoś, kto wyciągał mnie z dołka emocjonalnego powiedział, że czasem Bóg Ojciec woli, żeby Mu wszystko wykrzyczeć, trochę pooskarżać i nawrzucać, że się średnio swoim dzieckiem zajmuje, niż jęczeć w kącie do znudzenia. Nie wiem czy tak to brzmiało dokładnie, ale sens był taki
teofizyk pisze:I ja moglbym sie zalic na rozmaite "niedoskonalosci" (poczawszy od najprostszych (?), typu: musze dolewac do siebie 2 litru plynow dziennie, oprocz tego wrzucac do srodka pare kawalkow miesa, co pare godzin musze to potem wyrzucac, nie moge przestac oddychac powietrzem nawet na jedna minute, etc., etc. - jakiez to wszystko nieslychanie uciazliwe! A ile tego jeszcze jest! Moznaby mnozyc w nieskonczonosc!).
No widzisz, to Twój subiektywizm. Ja tych - jak je nazwałeś - "niedoskonałości" wcale tak nie postrzegam
Dla mnie są naturalne i wkomponowane w życie człowieka. Dla mnie niedoskonałością jest np. posiadanie migreny
Ale znów z drugiej strony niejaki ojciec Grande uważa, że ból ma człowieka uszlachetniać, bo dostał go od samego Boga... To dopiero jest trudne. Uwierzyć, że ból, który mnie rozkłada na łopatki i wyklucza z życia na kilka godzin lub nawet kilka dni, ma mnie uszlachetnić.
teofizyk pisze:Tak, duzo zalezy od tego subiektywnego/indywidualnego punktu widzenia - bo mozna sie nie zgadzac a mozna i pogodzic; pogodzic w jednych wypadkach z rozsadku, w innych z wiara... A oceniac Boga, ze robi cos "nie tak", ze akurat konkretnemu "mnie" rzuca klody pod nogi, hmmm... przydalaby sie moze odrobinka pokory... a moze wiekszego dystansu...?
Bóg to Ojciec. Tata. I tak o nim myślę, jako Jego dziecko. Ziemskiemu rodzicowi też nie raz zarzucałam, że robi coś "nie tak". Taka już natura dzieci
Nigdy Ci się to nie zdarzyło ? Ocenić zachowanie, działanie, sytuację, a w nich ojca, matkę, siostrę, brata, czy wreszcie Boga...? Może dla niektórych to zabrzmi jak bluźnierstwo, ale przecież po to Bóg dał nam cały wachlarz emocji, odczuć, reakcji, żebyśmy z nich korzystali, a to, że czasem pomyślę lub powiem Mu, że mi się nie podoba to, co mi przygotował, nie oznacza od razu, że się z tym nie pogodzę. Może mi to zająć mniej lub więcej czasu, ale pewnie kiedyś uda mi się dotrzeć do
zrozumienia Planu, który Bóg mi przygotował. Zrozumienia "na wiarę".
teofizyk pisze:3. Co wiec zrobic, aby "Bog nie rzucal klod pod nogi" (to pisze oczywiscie nieco ironicznie
) ???
Recepta w jednym zdaniu, zeby nie zlamac niedanej obietnicy
o skrotowosci: nie miec "dziwnych" pragnien, cieszyc sie tym co jest i wierzyc!
Zgadzam się, a jakże. Też tak uważam. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie napisała, że mam jedno małe "ale"
Każdy człowiek jest inny. Inaczej patrzy na świat, inaczej odbiera to, co go spotyka i inaczej przyjmuje wolę Boga. I to samo tyczy się "dziwnych" pragnień, o których wspomniałeś. Myślę, że nie zawsze to, co dla jednej osoby będzie "dziwnym" pragnieniem, będzie takim też dla innej. To subiektywna ocena. Dla Ciebie coś jest dziwne, a dla mnie to samo będzie naturalne. I stąd biorą się właśnie róznice w postrzeganiu i odbieraniu Boskich Planów