"Jestem
Królową Różańca świętego. Przychodzę zachęcić wiernych
do zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela,
który jest tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się
poprawili i czynili pokutę za grzechy. Módlcie się,
módlcie się, składając wiele ofiar za grzeszników. Wielu
z nich idzie do piekła, ponieważ nikt się za nich nie ofiaruje i nie
modli. Odmawiajcie codziennie różaniec".
Fatima, 13 październik 1917
Maryja jest naszą Matką. Kiedy odmawiamy różaniec, chcemy być
podobni do małego dziecka i dlatego często powtarzamy: Zdrowaś, Bądź
pozdrowiona, Matko! Czy Maryja cieszy się z tego pozdrowienia? Na pewno
tak! Jest to przecież nawiązanie do radosnego wydarzenia w Nazarecie,
gdzie Anioł Gabriel oznajmił Jej, że jest "łaski pełna", a Ona przyjęła
to z pokorą, nazywając siebie służebnicą Pańską.
Jeżeli Ona jest "łaski pełna", to my, świadomi własnej niedoskonałości, prosimy Ją:
"Módl się za nami grzesznymi", abyśmy także napełnieni zostali łaską przyjaźni Bożej.
Ilekroć Maryja chciała przekazać światu swoje orędzie, zjawiała się
wybranym ludziom (najczęściej dzieciom) z różańcem w ręku i
usilnie zachęcała do jego odmawiania. Tak było w Lourdes w 1858 r., tak
też było w Fatimie w 1917 r. Z tego wynika, że modlitwa
różańcowa jest dla Maryi szczególnie miła, a dla nas
wszystkich bardzo skuteczna. Wyrosła ona z Ewangelii i jest jej
streszczeniem.
Część pierwsza - Bóg przychodzi do człowieka, ażeby go zbawić.
Część druga - Bóg poucza o drodze do zbawienia.
Część trzecia - Bóg dokonuje zbawienia.
Część czwarta - Bóg ukazuje chwałę przyszłego życia wierzących.
Różaniec nie może być przedmiotem, który się jedynie z
szacunkiem ogląda. Nie może być jakimś magicznym amuletem, który
się nosi przy sobie, ale bardzo rzadko się na nim modli. Trzeba mu
koniecznie przywrócić dawną świeżość i powszechność.
Są w Polsce takie rodziny, które się gromadzą wieczorem i
odmawiają różaniec. Czy jest wśród nich moja rodzina?
Matko Różańcowa
w październiku czczona
weź nas wszystkich
w swe święte ramiona.
Prowadź nas do Syna
w każdej życia chwili
i czuwaj nad nami
byśmy nie zbłądzili.
W sercach niech modlitwa
jak bukiet róż będzie
kto się pięknie modli
ten niebo zdobędzie.
Z różańcami w dłoniach
do Ciebie wołamy
Maryjo Najświętsza
opiekuj się nami!
Obietnice Matki Bożej
Obietnice Matki Bożej dla odmawiających różaniec święty,
dane błogosławionemu Alanowi de la Roche.
Znany w historii apostoł różańca świętego i założyciel bractw różańcowych
- bł. Alan, miał otrzymać od Matki Bożej następujące obietnice,
przekazywane w tradycji zakonu dominikańskiego:
1. Wszyscy, którzy wiernie mi służyć będą odmawiając różaniec święty otrzymają pewną szczególną łaskę.
2. Wszystkim odmawiającym pobożnie mój różaniec przyrzekam moją szczególniejszą opiekę i wielkie łaski.
3. Różaniec będzie najpotężniejszą bronią przeciw piekłu, wyniszczy pożądliwości, usunie grzechy, wytępi herezje.
4. Cnoty i święte czyny zakwitną - najobfitsze zmiłowanie uzyska dla
dusz od Boga; serca ludzkie odwróci od próżnej miłości
świata, a pociągnie do miłości Boga i podniesie je do pragnienia rzeczy
wiecznych; o, ileż dusz uświęci ta modlitwa.
5. Dusza, która poleca mi się przez różaniec - nie zginie.
6. Ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie różaniec święty,
rozważając równocześnie tajemnice święte nie dozna nieszczęść,
nie doświadczy gniewu bożego, nie umrze nagłą śmiercią; nawróci
się, jeśli jest grzesznikiem, jeśli zaś sprawiedliwym - wytrwa w łasce
i osiągnie życie wieczne.
7. Prawdziwi czciciele mego różańca nie umrą bez sakramentów świętych.
8. Chcę, aby odmawiający mój różaniec, mieli w życiu i
przy śmierci światło i pełnię łask, aby w życiu i przy śmierci
uczestniczyli w zasługach świętych.
9. Codziennie uwalniam z czyśćca dusze, które mnie czciły modlitwą różańcową.
10. Prawdziwi synowie mego różańca osiągną wielką chwałę w niebie.
11. O cokolwiek przez różaniec prosić będziesz - otrzymasz.
12. Rozszerzającym mój różaniec przybędę z pomocą w każdej potrzebie.
13. Uzyskałam u syna mojego, aby wpisani do bractwa mojego
różańca - mieli w życiu i przy śmierci za braci wszystkich
mieszkańców nieba.
14. Odmawiający mój różaniec są moimi dziećmi, a braćmi Jezusa Chrystusa, Syna mojego jednorodzonego.
15. Nabożeństwo do mego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba.
ROZWAŻANIA RÓŻAŃCA ŚW.
Tajemnice radosne:
1. Zwiastowanie
W pierwszej tajemnicy Różańca Świętego warto wrócić pamięcią do
szesnastoletniej dziewczyny z Nazaretu, która powiedziała mimo lęku Bogu
Tak. Stwórca wiedział że Ty Maryjo się zgodzisz i posłał do Ciebie
Swojego Anioła. Maryjo wstawiaj się za nami abyśmy potrafili tak, jak Ty
ufać Bogu i podejmować zadania które nam powierzył i abyśmy potrafili
oczami wiary patrzeć na ludzi i dostrzegać wśród nas Boże Anioły, a także
z życzliwością podchodzili do tych, którzy zgubili swą drogę.
Duszyczka Kalina
2. Nawiedzenie św. Elżbiety
Dzięki litości serdecznej Boga naszego.
Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi.... (Łk 1,78)
Podczas Nawiedzenia Elżbieta nazywa Maryję Błogosławioną Z POWODU JEJ DOSKONAŁEGO ZAWIERZENIA BOGU;
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła. (Łk 1,45)
Doskonałe zawierzenie nie zależy od nas samych, lecz opiera się ono na
nieskończonych doskonałościach Boga: Jego nieskończonym miłosierdziu,
Jego nieskończonej sprawiedliwości, Jego nieskończonej dobroci, Jego
nieskończonym współczuciu,
Jego nieskończonej mocy, Jego nieskończonej miłości.
Jak wtedy Maryja wyruszyła do Elżbiety w jej czasie potrzeby, tak teraz przybywa Ona do nas z Jej boskim Synem,
Jezusem w Najświętszym Sakramencie.
To jest radością tajemnicy Nawiedzenia: w czułym współczuciu naszego Boga. On dalej nas nawiedza w Świętej Eucharystii,
abyśmy mogli z ufnością przyjść do Niego.
Tak, jak Jan Chrzciciel rozpoznał Jezusa ukrytego w łonie Maryi,
pierwszym tabernakulum Pana, tak teraz my rozpoznajemy Jezusa ukrytego
w Najświętszym Sakramencie, tajemnicy naszej wiary.
Jak wtedy Elżbieta została napełniona Duchem Świętym, a Jan poruszył
się z radości w Jego obecności, tak my teraz radujemy się Jego
obecnością, gdyż Jezus wylewa Swego Ducha na nas w Sakramencie
nieskończonej miłości.
Duszyczka Renata Ś.
3. Narodzenie Pana Jezusa
Maryja to pierwsza matka, o której świat się dowiedział, że
kocha swoje dziecko ponad wszystko i jest w stanie wytrzymać dla niego
każdy ból. Już od kołyski jej słodki malec przygotowywał ją do
roli mamy idealnej. Nasz zbawiciel, a jej dziecko, przyszedł na świat w
ubogiej stajence, ponieważ w żadnej gospodzie nie znaleźli dla siebie
miejsca. Zamiast ubolewać nad złym losem i szukać powodów do
troski, ona wiedziała, że w tej chwili rodzi się jej maleńka miłość.
Ignorując całe zło, niezrozumienie i znieczulicę otoczenia, kieruje
swój wzrok w stronę dobra. Nie złorzeczy wrogom i przeciwnikom,
ale bierze na ręce niewinne ciałko przytulając synka z całej siły do
kochającej piersi. Bo dla niej to właśnie on był najważniejszy, nie
pieniądze, wygoda. Malutki Jezusek ogrzewany był przez znajdujące się
zwierzątka w skromnej stajence. Pan Bóg nie wywyższa swojego
ukochanego jedynaka, wskazując nam tym samym, że w życiu najważniejsza
jest miłość i to ona powinna nas radować, pomimo wszystko. Jeśli
kochamy, jesteśmy w stanie wszystko znieść, nawet spartańskie warunki
podczas porodu, niewygodę. Jakże wymowna jest chwila, w której
Maryja owija swoje maleńkie serduszko chustą z głowy – oboje nie
mają nic, prócz siebie. I to oto maleństwo, które wita
świat nagie, ubogie i opuszczone, tak samo go żegna. Pierwszy krzyk,
pierwszy uśmiech, pierwsze łzy wzruszenia jego ukochanej matki, a 33
lata później… ostatni krzyk, ostatni uśmiech, ostatnie
łzy pogrążonej w bólu cudownej mamy. Obydwa wydarzenia mają
wspólne elementy: miłość, prostotę, pokorę, piękno życia
podarowanego nam przez Stwórcę i nadzieję, która może się
urodzić jedynie w sercu prawdziwie kochającym. Narodziny Pana Jezusa to
cud! Pamiętajmy o tym a szczególnie powinny pamiętać o tym
kobiety w stanie błogosławionym oraz wszystkie matki. Pan Bóg
zesłał Wam, kochane nieznajome, wielki dar, przeogromny, tak wielki, że
ludzki rozum nie jest w stanie go ogarnąć – tylko serce matki go
pojmie.
Duszyczka Perełka
4. Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni
Poświęcony jest ten dzień Panu naszemu.
A nie bądźcie przygnębieni,
Gdyż radość w Panu jest waszą ostoją. (por. Neh 8,10b)
Ponieważ Maryja przyniosła i poświęciła Jezusa w świątyni, dlatego też teraz prosimy Ją,
by przedstawiła nas Najświętszemu Sercu Jezusa.
Maryja wzięła Jezusa do świątyni, gdyż On sam stanie się Nową Świątynią. On poświęca
i czyni świętym dom Boga przez swą eucharystyczną Obecność na ziemi.
Symeonowe proroctwo o Jezusie odrzuconym spełnia się także w naszych
czasach, ponieważ Eucharystia jest zgorszeniem dzisiaj dla wielu,
podobnie, jak Jego Wcielenie oraz Krzyż były przeszkodą dla tych,
którzy 2000 lat temu,
nie otworzyli się wobec Bożego planu zbawienia.
Oto, dlaczego twa wizyta dzisiaj jest tak ważne. Czyniąc to, pocieszasz
Go za tych, którzy odwrócili się od Jego eucharystycznej
miłości.
Symeonowa radość jest dzisiaj naszą radością, gdyż w Najświętszym
Sakramencie otrzymujemy to, co Symeon obwieszczał podczas prezentacji
Jezusa w świątyni; Moje oczy ujrzały Twoje zbawienie (...) wobec
wszystkich narodów:
Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego.
Przez nasze poświęcenie się Maryi, doznajemy łaski, iż przyjmuje Ona
wszystkie nasze myśli, słowa oraz czyny i PRZEZ OCZYSZCZENIE ICH SWOJĄ
MIŁOŚĆ, czyni je przyjemnymi dla Jezusa, przyoblekając je swoimi
zasługami oraz przedstawiając je Jego eucharystycznemu Sercu. Maryja
czyni to dlatego, aby Jezus mógł zobaczyć i miłować w nas to, co
widzi i miłuje w swej Matce.
To stanowi radość poświęcenia.
Przez Maryję ofiarujemy Twemu eucharystycznemu Sercu wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy, całkowicie Twoi, Totus Tuus.
Duszyczka Renata Ś.
5. Znalezienie Pana Jezusa w świątyni
W końcówce rozdziału drugiego Ewangelii według św. Łukasza
czytamy o tym, jak dwunastoletni Jezus wraz z Rodzicami – Maryją
i Józefem – udał się do Jerozolimy na święto Paschy. Gdy
uroczystości się skończyły, Jezus pozostał w mieście. Oczywiście,
Rodzice, jak to zazwyczaj bywa w tym przypadku, szukali Syna i
odnaleźli Go po trzech dniach w świątyni, gdzie siedział między
nauczycielami, zachowując się w sposób dorosły i zadając mądre,
zupełnie nie na swój wiek, pytania.
Matka Jezusa, która była bardzo zdenerwowana i pewnie też
zapłakana, zapytała Go: „Synu, czemuś nam to uczynił?” A On
odparł: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że
powinienem być w tym, co należy do mego Ojca”?
Rodzice nie zrozumieli tego, co im powiedział Jezus.
Jest smutek, poszukiwanie, niezrozumienie tego, co mówi Syn, a
jednak jest to Tajemnica Radosna. Dlaczego? Dlatego, że Rodzice
odnaleźli Jezusa, był w Domu Ojca, którym jest świątynia.
Rodzice nie pojęli, że Syn jest tam, gdzie mieszka Bóg, ponieważ
sam jest Synem Bożym. Oczywiście, było im przykro, ale Jezus nie był
ich własnością, posłuszeństwo ojcu było ważniejsze. Jednak wiemy też,
że Jezus – po powrocie do Nazaretu – był swym Rodzicom
poddany. Wiedział, że należy czcić ojca i matkę…
Czytamy o szukaniu Jezusa przez trzy dni. Tak wielu szuka Pana Boga
przez całe życie, bo nie potrafi ujrzeć Go w otaczającym świecie. Tak
wielu nie widzi Boga w bezinteresownej pomocy innych, dobrym słowie,
geście, uśmiechu, pożyczonych „na wieczne oddanie”
pieniądzach… Doświadczają tego wszystkiego, ale stale pytają:
„Boże, gdzie jesteś?”
Bóg czeka na nas w świątyni – Domu Ojca i Swoim (wiemy, że
jest Trójjedyny), czeka aż przyjdziemy, powiemy, co nas trapi,
dlaczego nie byliśmy Mu wierni. Bóg czeka, aż przyjdziemy do
Niego tak, jak przyszedł do Ojca Sym Marnotrawny.
Czeka na nasz żal za wszystko co złe i cichy szept przy kratce konfesjonału…
Bóg czeka też na to, aż Go odnajdziemy w ludziach biedniejszych
od nas, potrzebujących pomocy, w tych, którzy proszą o modlitwę.
A gdy już Go odnajdziemy – w ten lub inny sposób - w
naszym sercu zapanuje radość. Wiemy już, dlaczego jest to Tajemnica
Radosna. Wszystkim życzę Radości Bożej i tej, która była
udziałem Rodziców po odnalezieniu Jezusa.
Duszyczka Irenka
Tajemnice światła:
1. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
„Przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego… Gdy Jezus został ochrzczony…
otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego.
A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany w którym mam upodobanie.” (Mt. 3, 16-17).
Tajemnicą światła jest chrzest Chrystusa w Jordanie, gdzie Ojciec
ukazał Go jako „umiłowanego Syna” Jezus przyszedł do Jana,
by otrzymać chrzest, wypełniając wolę Ojca. Wszedł pokornie między
grzeszników jako niewinny Baranek Boży, który wziął na
siebie grzech całego świata i nasze, każdego człowieka. Przyjmując
chrzest w Jordanie, Jezus został niejako ukoronowany zstąpieniem Ducha
Świętego pod postacią gołębicy, który powołał Go do przyszłej
misji, a głos Ojca uroczyście proklamował Go Synem umiłowanym.
Chrzest Chrystusa był też zapowiedzą
naszego chrztu wiernych, który odpuszcza grzechy, daje nam
nadprzyrodzone życie, czyny nas przybranymi dziećmi Bożymi,
włącza w kościół święty, daje dary Ducha Świętego.
Pierwszy chrześcijanie chrzest nazywali „sakramentem
oświecenia”, a ochrzczonych „dziećmi
światłości.”
W tej tajemnicy prośmy, aby każdy człowiek ochrzczony uświadomił
sobie, że jest ukochanym dzieckiem Pana Boga, Który dał każdemu
z nas wielki dar, Dar Sakrament chrztu świętego. Prośmy przez
wstawienistwo Maryii, abyśmy dawali świadectwo o Bogu i wypełniali jego
wolę w tym zagubionym świecie, abyśmy mogli kiedyś usłyszeć z ust
samego Pana Boga tyś jest mój syn, moja córka umiłowany
(na), bo do końca wypełniliście moją wolę.
Duszyczka
Marta.
2. Objawienie siebie na weselu w Kanie
Ukochałem
cię odwieczną miłością,
dlatego
też zachowałem dla ciebie łaskawość(Jer 31, 3).
Wszyscy
wiemy, że jeśli się kogoś bardzo kocha, wtedy pragnie się przebywać z ukochaną
osobą i wtedy radością życia jest właśnie możliwość przebywania z tą szczególną
osobą. TO JEST WŁAŚNIE NATURA MIŁOŚCI.
Na
przykład: matce z trudem przychodzi czekanie na moment, kiedy weźmie swe nowo
narodzone dziecko na ręce; radością ojca jest możliwość przebywania ze swymi
dziećmi; dziadkowie rozkoszują się widokiem swych wnuków; dla przyjaciół
skarbem są chwile spędzone razem; ludziom o charakterze towarzyskim z trudem
przychodzi opuścić towarzystwo innych; mężczyzna i kobieta poślubiają się, gdyż
pragną spędzić resztę ich życia razem.
Nasze
wzajemne relacje ze sobą i związki pomagają nam w zrozumieniu Bożego Serca i
Jego odniesienia do nas, ponieważ należymy do Niego, a Jego relacja do nas
ogarnia i obejmuje wiele różnych wspaniałych rodzajów wzajemnych relacji między
nami.
Jeśli
tylko byśmy wiedzieli, jak wiele radości, rozkoszy i chwały przynosimy Bożemu
Sercu, kiedy znajdujemy czas w ciągu tygodnia i odwiedzamy Go w Najświętszym
Sakramencie, wówczas nigdy nie chcielibyśmy opuścić Jego eucharystycznej
Obecności.
Jeśli
byśmy wiedzieli, jak bardzo Bóg miłuje nas w Najświętszym Sakramencie, wówczas
umarlibyśmy ze szczęścia, gdyż tutaj przemawia On do każdego i każdej z nas. Śpieszmy
się aby czerpać tą czystą miłość Bożą do swojego serca, domu i bliskich, aby
trwała w nas i w naszych czasem tak trudnych ścieżkach życia.
Duszyczka Gosia L.
3. Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
Ja
jestem krzewem winnym, wy latoroślami.
Kto
trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity,
Ponieważ
beze Mnie nic nie możecie uczyni (J 15, 5).
Dwoje
ludzi, którzy PRZYNOSZĄ DUŻO OWOCU, a których wielce podziwiamy, to Matka
Teresa z Kalkuty i Papież Jan Paweł II. Niezależnie od tego, jak bardzo byli
zajęci, albo jak ważni byli ludzie, których mieli zobaczyć, z pewnością
spędzali też czas z najważniejszą Osobą ze wszystkich: JEZUSEM W NAJŚWIĘTSZYM
SAKRAMENCIE.
Każdego
dnia przebywali 2 do 3 godzin w Jego eucharystycznej Obecności. Mówiąc całemu
światu, że to właśnie tam otrzymują całą swoją energię do czynienia tak dużo
dla Boga i Jego ludu.
Adoracja
eucharystyczna jest pokornym uznaniem naszej całkowitej zależności od Jezusa,
który w Eucharystii jest żywym Źródłem wszelkiego życia, światła i miłości.
Jeśli
kiedyś wątpiłeś w to, jak bardzo On ciebie miłuje, to wszystko, co teraz musisz
uczynić, ogranicza się do tego, by pamiętać o tym, że Jezus mieszka z nami w
Najświętszym Sakramencie, ucząc nas składania całej naszej ufności w Jego
Najświętszym Sercu. Przez to Jego moc będzie mogła zdobyć i usunąć wszelką
wątpliwość, wszelki lęk, a także wszelką niepewność, które są w nas. W ten
sposób Jego pokój będzie mógł zakrólować w naszych sercach.
Duszyczka Gosia L.
4. Przemienienie na górze Tabor
Bo gdzie jest skarb wasz,
tam będzie i serce wasze (Łk 12, 34).
Przesłanie Najświętszego Serca do całego świata Brzmi: Eucharystia to
sam Jezus, którego boskie Serce płonie ogniem osobowej miłości
do każdego i każdej z nas. Jezus mówi: Oto Serce, które
tak bardzo miłuje, a które tak mało miłości otrzymuje w zamian.
Jego Serce tęskni za odwzajemnieniem przez nas Jego miłości.
Komunikuje nam to w sposób niezmiernie jasny: ODCZUWAM
PRZEOGROMNE PRAGNIENIE BYCIA KOCHANYM W TYM NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE.
Przypomina nam On tutaj, że Eucharystia nie jest rzeczą, lecz Osobą,
Osobą naszego boskiego Zbawiciela, a także, iż nasza miłość ma dla
Niego wielkie znaczenie jest ona tak bardzo znacząca, że On tęskni za
nią.
On prosi, abyśmy chcieli uczynić więcej, niż tylko pójść w
niedzielę na Mszę świętą. Jezus chce, byśmy znaleźli czas podczas
tygodnia na przyjście i spędzenie paru chwil w ciszy w Jego
eucharystycznej Obecności.
5. Ustanowienie Eucharystii
Zatrzymajcie się, i we Mnie uznajcie Boga (Ps 46, 11).
Nasze osobiste oddawanie czci Bogu w Eucharystii musi iść w parze z
naszym wspólnotowym składaniem czci Bogu, i to w postawie żywej
wiary i doświadczenia słodyczy Jego miłości, a także mocy Jego łaski.
Eucharystia oznacza dziękczynienie, aby podkreślić postawę, jaka winna
nas cechować. Adoracja eucharystyczna jest dziękczynieniem za naszą
ostatnią Mszę świętą i przygotowaniem na następną, bowiem Jezus
inspiruje nas do życia Mszą świętą w całym naszym życiu, tak, abyśmy
przez Niego, z Nim i w Nim, w jedności Ducha Świętego, mogli żyć Jego
postawą w naszym codziennym życiu. Postawa ta polega na szukaniu wpierw
woli, zadowolenia i chwały Jego Ojca.
Nikt nas tak nie kocha, jak czyni to Jezus w Najświętszym Sakramencie.
Czy kochamy Tego, którego przyjmujemy do naszych serc w Komunii
świętej? Jasnym i bezbłędnym sposobem miłowania i adorowania Go w
Eucharystii, o który nas sam prosił, jest gotowość spędzenia
godziny świętej modlitwy z Nim w Najświętszym Sakramencie.
Ta cicha godzina modlitwy, do której On nas zaprasza, i
którą chce, byśmy z Nim spędzić, może być przeprowadzona przez
nas w dowolny sposób. Jest to twoja godzina z Jezusem.
Może będziesz chciał skorzystać ze swego własnego modlitewnika, może
będziesz chciał odmówić różaniec albo czytać Pismo
święte, a może też czynić jedno i drugie. Może zechcesz rozmawiać z
Sercem Jezusa, a może twe serce zechce słuchać, jak On mówi do
ciebie drogą natchnienia. Być może zechcesz po prostu usiąść i odpocząć
oraz zasmakować słodkiego pokoju, który przychodzi z prostego
przebywania w Jego towarzystwie.
Tak jak nie możesz wystawić się na słońce bez otrzymania jego promieni,
tak samo nie możesz przyjść przed NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT BEZ OTRZYMANIA
BOSKICH, OŻYWIAJĄCYCH PROMIENI ŁASKI I MIŁOŚCI SYNA BOŻEGO.
Duszyczka Gosia L.
Tajemnice bolesne:
„ nie moja wola, ale Twoja niech się stanie.
na modlitwie ; pokora i ufność.
To zupełne zdanie się na wolę Bożą, to jest konsekwencja
ufności.
„królestwo Boże gwałt
cierpi i o tyle postąpisz o ile sobie gwałtu zadasz.
Widzimy, jaką ważna role odgrywa ten drugi filar, bardzo
dawno już nazywany umartwieniem, przezwyciężaniem się, opanowaniem, ascezą.
Celem umartwienie jest to by uszlachetnić nasz naturę, by ja
upiększyć, żeby odzyskała nasza natura tak przewrotna pierwotna gorliwość,
czystość, sprawiedliwość, świętość. Celem też jest poskromić w nas to, co jest
grzeszne, co jest niebezpieczne, co jest niepotrzebne, co jest szkodliwe
i dla
duszy i dla ciała.
„ przyjmować upokorzenia, połączyć je z upokorzeniami Pana
Jezusa, i cierpienia fizyczne, gdy głowa boli, jakiś niedosyt, duchowe rany,
niedyspozycja, niewyspanie, złączyć je z cierpieniami Chrystusa. On jest tak
dobry, ze wszystko przyjmie.
Kiedy z Nim współcierpimy, razem z Nim będziemy współuwielbieni.
To jest droga Chrystusa. On tą droga szedł. Każdy z was ma
nią iść.
Weź swój krzyż. Albo przynajmniej pragnienie, że chcesz to
wypełnić i tak wejść na Golgotę”.
Zobacz Chrystusa na krzyżu.
Zobacz jak On krwawi…
To jest Miłość…
Tu na krzyżu.
Chcesz się nauczyć miłości?
Ucz się od Ukrzyżowanego…
Duszyczka Martusia
1. Modlitwa w Ogrójcu
On, który jest Bogiem, upada na kolana i zwraca się do Ojca w modlitwie " Nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie"
Czy ja potrafię w chwilach trudnych, beznadziejnych zgiąć kolana przed
Bogiem, który jest moim Ojcem? Czy potrafię w chwilach
niepewności i lęku przed przyszłością powtórzyć za Jezusem słowa
" Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie?"
Maryja, Matko Jezusa i moja Matko naucz mnie pokornej modlitwy zawierzenia.
Duszyczka Riteczka
Szelest liści trącanych wiatrem, rozgwieżdżone nocne niebo. Jedynie
zimny kamień daje oparcie rozpalonemu cierpieniem czołu i drżącym
dłoniom. Przymknięte oczy, ogromne skupienie malujące się na twarzy i
umocnione modlitwą Serce. To obraz Jezusa w Ogrójcu, samotnego
wśród ludzi, ale nieopuszczonego przez Boga Ojca.
Uczniowie spali, kiedy Ty zmagałeś się sam z ciężarem misji, na
którą się zgodziłeś. Z miłości. Ukojenie dała modlitwa…
„Ojcze, jeśli możliwe, oddal ode mnie ten kielich.
Ojcze, jeżeli trzeba, chcę Twoją wolę wypełnić…”
Dlaczego tak trudno mi pamiętać, jak wiele dla mnie przeszedłeś i ile
Ci zawdzięczam, mój Panie ? Wciąż tylko biorę i biorę, a
odwdzięczyć się zapominam… Podaruj mi proszę anioła,
który będzie przypominał mi cichym szeptem lub głośnym krzykiem
o tym, jak wielka jest Twoja miłość i jak ogromna powinna być moja
wdzięczność za to, czego dokonałeś dla mojego zbawienia.
2. Biczowanie
Zawsze boli zdrada, niesłuszne oskarżenie. Człowiek biczuje Boga w
osobie Jezusa Chrystusa. Bóg tak zaufał człowiekowi, że obdarzył
go nieocenionym darem i pragnie jedynie ode mnie miłości. Tymczasem ja
biczuję MIŁOŚĆ. Biczuję Jezusa, słowem, myślą i uczynkiem.
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, spraw bym nie biczowała Jezusa w moich bliźnich.
Duszyczka Riteczka
Krople potu i krwi wsiąkają w ziemię, a powietrze przecina świst
batów. Na Twoim ciele tyle ran, że ten widok zapiera dech, serce
ściska ból, a z oczu płyną łzy. Łzy żalu, współczucia,
ale i te, które rodzą się z poczucia winy. Cierpisz za mnie, dla
mnie, ale i PRZEZE mnie… Razy wymierzane tak skwapliwie przez
żołnierzy nie bolą tak, jak grzechy przeciwko godności ludzkiego ciała.
„Cierpię jeszcze większą boleść od tej, którą widzisz” – powiedziałeś do św. S. Faustyny.
Dlaczego tak rzadko zdaję sobie sprawę, jak wielkim skarbem jest
ludzkie ciało ? Nie pamiętam, nie wiem, nie widzę, że nie chodzi tylko
o fizyczne biczowanie. Dlaczego spłycam ten obraz, nie dopatrując się w
nim głębszego sensu, który mówi, że cierpisz większy
ból za grzechy nieczystości ?
3. Ukoronowanie cierniem
Człowiek zakłada swemu Bogu koronę. Nie jest to jednak korona ze złota
ani ze srebra, nie ma też na niej drogocennych kamieni. Jest to korona
bólu i cierpienia. Czy zdaję sobie sprawę z tego, że każdy
mój grzech i niewierność
Bożym przykazaniom jest takim cierniem na głowie Jezusa?
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, dopomóż mi zmieniać moje dotychczasowe życie, aby nie stało się ono koroną cierniową.
Duszyczka Riteczka
Ból
fizyczny i moralny. Żołnierze śmieją się z Ciebie, plują, biją,
popychają, znieważają. Odpowiadasz spokojem i wyciszeniem. Może z
powodu wyczerpania i bólu po torturach, jakimi Cię uraczyli, ale
bardziej ze względu na to, że wiesz, dokąd zmierzasz i wiesz, w jakim
celu. Twoje Serce jest pełne bezgranicznej miłości silniejszej od
wszystkich cierpień. Nie dla świata to robisz, lecz dla mnie, właśnie
dla mnie…
Ecce Homo ! – Oto człowiek !
Czy człowiek byłby zdolny do tak wielkiego
poświęcenia dla kogokolwiek ? Czy potrafiłby poświęcić się aż do końca
? Słabość, którą nosimy w sobie często daje się we znaki,
sprawia, że upadamy, wycofujemy się, udajemy, że nie słyszymy
wewnętrznego głosu, który podpowiada, co powinniśmy zrobić,
jeśli chodzi o coś trudnego. Zbyt często dochodzimy do wniosku, że coś
jest dla nas zbyt trudne… Pomyśl, co stałoby się z nami, gdyby
Jezus uznał, że to, co przygotował dla Niego Ojciec jest za trudne ?
Przecież mógł odmówić…
4. Dźwiganie krzyża
Wielki w swoich rozmiarach i niezrozumiały w skutkach krzyż Jezus
bierze na swoje zranione ramiona. To nie był Jego krzyż, ale moje
codzienne krzyże, a więc cierpienia, zawiedzione nadzieje, zdrady,
odejścia, grzechy i upadki.
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, naucz mnie dźwigać krzyż mojej codzienności.
Duszyczka Riteczka
Nie
skupiałeś się na swoim bólu i cierpieniu, lecz parłeś do przodu,
by wypełnić Boży Plan, by zapewnić zbawienie ludziom, tym niewdzięcznym
i słabym siostrom i braciom, których ukochałeś tak wielką,
szaleńczą wręcz miłością. To ona rozjaśnia mrok bólu i
cierpienia. To jej światła należy szukać w trudnych chwilach. Odważnie,
jak Weronika, stawiać czoło przeciwnościom, starać się przyjąć pokornie
zamysł Boga Ojca, szczególnie w sytuacjach, których nie
rozumiemy. Wziąć się za bary z życiem, jak Szymon podnosił krzyż,
którego nie miałeś już siły dźwigać. Oni dwoje oderwali się od
tłumu, zlekceważyli raniące okrzyki ludzi, by być przy Tobie, Jezu.
„On czoło w chustę złożył i Twarz się odbiła
pieczęcią niezmazaną - męczeństwa i grozy…”
Dlaczego wciąż pozwalam porwać się tłumowi wykrzykującemu
„Ukrzyżuj!”, zamiast kroczyć z Twoją Matką Drogą Krzyżową,
wspierać jak Weronika, pomagać, jak Szymon…? Gdybym to ja niosła
ten krzyż, czy dotarłabym na miejsce ? Czy wycofała się, zrezygnowała ?
5. Śmierć na krzyżu
Jezus umiera, abym ja mogła żyć. Daje mi swoją Matkę abym przyjęła Ją do siebie. Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko.
Zapraszam Cię do mojej codzienności...
Duszyczka Riteczka
Ogrom
cierpienia nie do opisania. Nie wyobrażam sobie tego, co czuła Twoja
Matka, patrząc na śmierć własnego dziecka. Na to przecież nie można się
przygotować… Można jedynie zaufać Bogu, bezgranicznie. To
właśnie zrobiła Maryja, dzięki temu mogła być przy Synu w tej
najtrudniejszej chwili, z jaką przyszło Mu się zmierzyć. To
zadziwiające, że nawet wtedy nie myślał o Sobie, tylko o nas, ludziach,
dla których podjął walkę z grzechem i Szatanem. Miłość idealna,
której człowiek nigdy do końca nie pojmie.
„Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”
Dziękuję Ci, Jezu, że nie zwątpiłeś w sens Swego działania i nie
odrzuciłeś tego trudnego zadania, które przeznaczył Ci Ojciec.
Naucz mnie doceniać Twoje poświęcenie i iść Twoją drogą dźwigając
własny krzyż z pogodą ducha.
Tajemnice chwalebne:
1. Zmartwychwstanie
Jezus Zmartwychwstał a wraz z Nim, z grobu powstała nadzieja. Człowiek już nie umiera,
ale rodzi się do nowego życia.
"Już nie umrę, ale żyć będę"
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, naucz mnie ustawicznego pielęgnowania nadziei w zmartwychwstanie,
abym w chwilach trudnych i ciężkich o tej prawdzie nie zapominała.
Duszyczka Riteczka
Maryjo,
Matko nasza nie pozwól nam się poddać w chwilach trudnych, w
czasie choroby czy samotności. Dodawaj nam sił gdy upadniemy niech
cierpienia Jezusa będą dla Nas siłą, a Jego śmierć i Zmartwychwstanie
będą dowodem na to, że w cierpieniu nie jesteśmy samotni, a śmierć
która jest nieunikniona jest początkiem Naszego Zmartwychwstania
w Jezusie.
Duszyczka Beatka
2. Wniebowstąpienie
Jezus wstępuje do Nieba i zasiada po prawicy Ojca. Wstawia się za
każdym z nas. Po tym wydarzeniu, apostołowie poszli głosić Ewangelię
całemu światu. Ja także jestem uczniem Chrystusa, czy pamiętam o tym
gdy rozpoczynam nowy dzień?
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, spraw abym wpatrując się w niebo, myślami przywoływała to wydarzenie Wniebowstąpienia.
Duszyczka Riteczka
Jezu
króluj Nam na wieczne czasy. Bądź Naszym przewodnikiem po drodze
życia, nie pozwól Nam zbłądzić, a gdy to uczynimy zawołaj nas
tak jak Pasterz woła swe owce i pozwól nam kiedyś uczestniczyć w
Twojej wspaniałej uczcie w Królestwie Twojego Ojca.
3. Zesłanie ducha Świętego
. Jezus wstąpił do Nieba, ale nie zostawił nas samych gdyż zesłal nam Duch Św.
Gdy w mojej codzienności brakuje mi sił i wytrwałości, kiedy w sercu rodzi się tak wiele pytań i lęku,
proszę - Ześlij na mnie Swojego Ducha.
Duszyczka Riteczka
Przyjdź
Duchu Święty i oczyść nasze Serca i Dusze. Otwórz je aa miłość
Naszej Niepokalanej Matki i Jej Syna którego śmierć otworzyła
Nam drogę do Boga Ojca.
Duszyczka Beatka
4. Wniebowzięcie NMP
Maryja zostaje wzięta do Nieba, ale przecież każdy z nas odczuwa Jej obecność w swoim życiu.
Będąc w Niebie jest także obecna pośród nas.
Maryjo, Matko Jezusa i moja Matko, dziękuję Ci, że nie zostawiłaś mnie bez opieki
i że swoją obecnością umacniasz mnie na drodze ziemskiego pielgrzymowania.
Duszyczka Riteczka
I znowu przy Niej stanął Pan, i kazał Jej przyjąć święte ciało i zanieść w chmurze do nieba, gdzie teraz połączywszy się z duszą
zażywa wraz z wybranymi dóbr wiecznych, które się nigdy nie skończą.
św. Grzegorz z Tours
Och Maryjo Najdelikatniejsza i Najcnotliwsza Matko, módl się za
Nas i wyjednaj Nam łaski spokojnej śmierci, szczęśliwej śmierci.
Módl się za Nas Kobiety, aby Nasze serca i dusze były
równie delikatne i czułe, abyśmy za Twoim przykładem były
również dobrymi Matkami i żonami.
5. Ukoronowanie NMP na Królową Nieba i Ziemi
Matko Jezusa i moja Matko, została Tobie nałożona korona wiecznej chwały. Jesteś Królową Nieba i ziemi.
Maryjo, Matko pokornych i ubogich duchem, Matko każdego z nas, Ty któraś tak wiele wycierpiała,
której serce zostało przeszyte mieczem boleści, dziś cieszysz się koroną chwały.
Ja także się cieszę, iż ma Matkę, która jest Królową mojego serca.
Duszyczka Riteczka
Niepokalana
Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej,
dopełniwszy biegu życia ziemskiego z ciałem i duszą wzięta została do
chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa
wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panującego
(por. Ap 19,16) oraz zwycięzcy grzechu i śmierci (KK 59)
Maryjo Królowo Nasza, bądź dla Nas Najczulszą z Matek dla tych
najmniejszych, najbiedniejszych spośród Nas. Bądź Matką
szczególnie kochającą dla tych wszystkich niechcianych i
nienarodzonych dzieci.
DUCHOWA ADOPCJA DZIECKA POCZĘTEGO
Duchowa adopcja dziecka poczętego to modlitwa,
której celem jest uratowanie jednego dziecka, zagrożonego
zabiciem w łonie matki. Trwa 9 miesięcy czyli tyle, ile statystyczna
ciąża [zob. http://www.duchowaadopcja.com.pl/]. Osoba, która
zdecyduje się na ów trud zobowiązuje się do odmówienia
codziennie dziesiątki różańca z dowolniej wybranej przez siebie
tajemnicy
[zob. http://www.diecezja.waw.pl/da/pytania.html].
Nie mnie oceniać kobiety, które aborcji
dokonały. Mogę sobie jedynie wyobrażać jaki dramat przeżyły, gdy już
zabieg przerwania ciąży wykonał specjalista i jak wielki dylemat miały
tuż przed podjęciem decyzji. Domyślam się, że dla żadnej matki nie jest
to proste. Koniec końców jednak są matkami a ich dzieci znajdują
się teraz w bezpiecznych ramionach Pana Boga. To szczególni
niebiańscy mieszkańcy, którzy są ozdobą raju i bliscy sercu
Maryi i Pana Jezusa. To maleńkie iskierki i najsilniej świecące
Perełki, które składają się z samej tylko czystej,
bezinteresownej miłości. Ich króciutkie życie zaprowadziło ich w
ramiona boskiej pary i niezmiernie cieszyło Pana Boga. Co się stało,
już się nie odstanie, nie mniej jednak, jestem przekonana, że te
maleństwa modlą się każdego dnia za swoje mamusie i bardzo, ale to
bardzo je kochają. Kocha je również Stwórca, bez względu
na czyn, którego dokonały.
Modlitwa ta jest szczególnym rodzajem
macierzyństwa, które prawdziwie docenić może jedynie Pan
Bóg, Pan Jezus oraz jego matka Maryja. Tym niewielkim wysiłkiem
można uratować taką bezbronną iskierkę i przywrócić wiarę w
boskie miłosierdzie kobietom, które poddały się zabiegowi
przerwania ciąży. Może i w dzisiejszym świecie, gdzie króluje
rozpasanie, wolność sumienia i brak zasad jest to nic nie znaczące
poświęcenie, ale to nie świat będzie nas po śmierci przepytywał z
życia, tylko Pan Bóg na sądzie ostatecznym.
Aborcja jest, niestety, zjawiskiem powszechnym.
Katolicy są przeciwni przerwaniu ciąży [zob. na stronie
http://www.duchowaadopcja.com.pl stanowisko Jana Pawła II w sprawie
życia], środowiska „wyzwolone” pozostawiają tą decyzję
kobiecie [por. http://www.federa.org.pl/]. W jaki sposób byśmy
nie podchodzili do kwestii dzieci poczętych, to rodzice ponoszą
główną odpowiedzialność za nie, zarówno wtedy, gdy
postanowią je urodzić, a także wtedy, gdy dokonają zabiegu.
Walczyć o życie nowo poczęte można na różne
sposoby. Jedne są bardziej krzykliwe, inne mniej. Osobiście uważam, że
pokazywanie zdjęć abortowanych dzieci na wielkich bilbordach czy
wymyślanie obraźliwych epitetów na zwolenników
przerywania ciąży, są zabiegami przesadzonymi. To przecież Pan
Bóg jest dawcą życia, on w pełnej pokorze je chroni i cieszy się
z każdej małej perełki, która rośnie pod sercem mamy znajdującej
się w stanie błogosławionym. My również, poprzez Maryję, możemy
wyszeptać czystym sercem życie dla takiego małego słodziaka,
który sam nic nie może. Uratujemy mu życie bez zbędnych
słów, bez krzyków, bez osądzania i w pokorze pochylimy
się nad cudem poczęcia. A gdy maleństwo przyjdzie na świat, pełne
miłości, ufne i bezbronne, wynagrodzi rodzicom nieraz potężny bagaż
trosk. Patrząc na moją 8-miesięczną chrześnicę aż trudno mi uwierzyć,
że jeszcze półtora roku temu mierzyła 3 milimetry! Już w tym
mikroskopijnym ciałku biło jej maleńkie serduszko. Dziś moje serduszko
nie ma nawet metra wzrostu, ale daje tyle szczerej, czystej radości, i
jest słoneczkiem w najbardziej pochmurne dni.
Pewien pan przejechał 1100 mil na rowerze w
obronie dzieci nienarodzonych zainspirowany historia życia ojca
Maksymiliana Kolbe.[zob.http://www.pro-life.pl/?a=pages&id=164]
Duchowa adopcja to metoda dobra dla każdego: dla człowieka,
który cierpi na chroniczny brak czasu, dla tego, który
nie ma swojego miejsca, żeby odmówić zalecaną dziesiątkę
różańca, dla małych, dużych, młodych i starych dzieci bożych.
Duchowa adopcja dziecka poczętego jest moim zdaniem najcichszym orężem
walki o te bezbronne maleństwa, która mając zaledwie parę
dni/tygodni znalazły się w epicentrum problemów, z
którymi dorośli, a przede wszystkim rodzice, nie byli w stanie
sobie poradzić. Po długich, często dramatycznych rozmowach postanowili
dokonać zabiegu przerwania ciąży. Ich maleństwo okazało się balastem
nie do udźwignięcia i to ten „problem” usunęli. Jak wielki
ból pozostawiło to w ich sercach wiedzą tylko oni i nasi
niebiańscy rodzice.
Uratujmy to maleństwo po cichu, we własnym sercu,
pokażmy w tym dziele Maryi tą samą bezradność co kilkumilimetrowa
kruszynka, która nie może poprosić o życie, która nie
rozwiąże za rodziców ich problemów, która im nie
wytłumaczy, że źle postępują. Ta modlitwa pokazuje, że to Pan
Bóg jest dawcą życia, i to on wszystko może, nie my –
tylko On.
Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale dla mnie te
kobiet są wielkie. Abstrahując od czynu, którego dokonały żyją i
chcą tym życiem zadośćuczynić za zło, którego dokonały. Cierpią,
dręczą je wyrzuty sumienia, mają o sobie jak najgorsze zdanie, ale nie
skracają sobie tych męczarni tylko są, gotowe w każdej chwili uczynić
coś dobrego. To kobiety, które przyjęły do swojego serca
najpiękniejszą część boskiej miłości Chrystusa, który wybaczył
im czyn aborcji i dał szansę wejścia do Królestwa Niebieskiego.
Są jednak kobiety, które tak daleko zawędrowały w oskarżaniu
siebie, iż nie wierzą w moc miłosierdzia Pana Boga. Duchowa adopcja
dziecka poczętego przywraca im tą wiarę. [por. http://www.duchowaadopcja.com.pl/duchowa_07.html#anchor_03].
Nikt z nas nie chciałby dźwigać takiego
brzemienia, więc pomóżmy nie tylko tym małym kruszynkom,
ale również ich pogrążonym w bólu mamom.
Bo dzieci to takie malutkie, cieplutkie słoneczka,
które świecą. Być może nasz świat wygląda tak jak wygląda
ponieważ nasze światełka gasną. [por. http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm; www.glorapolo.net].
Maryja walczy po cichutku o każdą perełkę, prosząc nas o modlitwę,
jednocześnie do niczego nas nie zmuszając. Pana Boga nie da się
zakrzyczeć, nie da się zgorszyć brutalnymi obrazami, bo on je doskonale
zna. Tylko sercem jesteśmy w stanie wybłagać życie dla
maluszków.
Pan Bóg dla mam w trudnych sytuacjach otwiera
furtkę, która się nazywa „okno życia”.
[zob. http://www.duchowaadopcja.com.pl/duchowa_15-06.html].
Dzięki temu kobieta uniknie popełnienia grzechu aborcji a małe
słoneczko zaświeci w rodzinie, w której małżeństwo nie może się
doczekać potomka w sposób naturalny. Pary te cierpią w
sposób okrutny, czekają na serduszko, które bije pod
sercem innej mamy – mamy, która zasługuje na miano
najdzielniejszej mamy na świecie. Naszą modlitwą możemy uratować takie
maleńkie serduszko oraz uszczęśliwić samotnych małżonków,
którzy od wielu lat starają się o dziecko, a natura płata im
figla. Jestem pewna, że Maryja zaopiekuje się waszymi perełkami, odda
je w ręce tych osób, które będą je kochały ponad życie i
dadzą im to, czego dać nie mogą ich biologiczne mamy. Dziś te małe
słoneczka nie mają głosu, ale kiedyś, tam w górze powiedzą wam:
„ Mamo dziękuje że dałaś mi życie”, a Pan Bóg pokaże
wam film z najważniejszymi wydarzeniami w jego życiu. Będziecie wtedy
patrzyły jak rosną, jak są szczęśliwe i radosne w ramionach drugich
rodziców, wasze poświęcenie nie zniknie, zapisze się
szczególnie ciepłym atramentem w waszej księdze życia, a Pan
Jezus i nasz Ojciec Niebieski nigdy tego wpisu nie wymarzą. Zamiast was
potępić Maryja serdecznie się do was uśmiechnie i będzie strzegła
waszych serduszek. Ona również dopilnuje, by wasze maleństwo nie
miało do was żalu, żeby kochało was ponad życie. W innym, lepszym
świecie spotkacie się wszyscy i razem stworzycie jedną, wielką,
szczęśliwą rodzinę. Ta wspaniała mama oddała swej kruszynce
najpiękniejszą część swej duszy. Pozostawiła w sercu krzyczącą
nieznośnie tęsknotę - wszystko dla dobra swego serduszka. Dla jego
dobra zniosła złośliwe komentarze. Nie wiem, jaka jest sytuacja kobiet,
które decydują się na oddanie swojej iskierki. Być może żyje
taka kobieta z alkoholikiem tudzież z osobą chorą psychicznie. I
dodatkowo, nie tylko wyrywa swoje serduszko ze szponów śmierci,
ale również ze szponów alkoholizmu ojca. Chce, by jej
kwiatuszek kwitł, a nie, by jego krucha osobowość utonęła w morzu
wódki, by ich śliczna dusza nie zbrukana została błędami
dorosłych. Czyż może być coś piękniejszego? Nic ponad życia nie mogła
mu dać ta dzielna mama, więc z pokornym sercem, z pustymi dłońmi i
portfelem idzie, by zapewnić lepsze życie swojej iskierce, która
żyje otoczona miłością płynącą prosto z nieba.
Drogie aniołkowe mamy, nie jesteście potworami.
Jestem pewna, że w chwili zabiegu nie miałyście innego wyjścia,
zasłoniły się przed wami wszystkie alternatywy. To wy możecie uratować
najwięcej słoneczek. Jesteście wielkie już poprzez fakt, że się nie
załamałyście. To w was zamknięta jest kwintesencja bożego miłosierdzia.
Wiem jak bolesne mogą być wyrzuty sumienia – każdy z Nas wie,
dlatego jest mi szkoda kobiet dokonujących aborcji, ponieważ ich
wyrzuty sumienia zdaja się nie mieć końca. Możecie odmawiać Tajemnice
Szczęścia – to lekarstwo dla każdego grzesznika, dosłownie dla
każdego, również dla Was. [ zob. http://www.adonai.pl/modlitwy/?id=tajemnica&action=4].
Pomożecie nie tylko sobie, ale także duszom czyśćcowym że swojej
rodziny. Nigdy nie jest za późno, żeby zwrócić się do
Pana Boga. Kocham dzieci ponad życie, ale was nie śmiem oceniać. Chcę
wam tylko pomóc i wierzę, że Maryja kocha was pomimo wszystko i
swym matczynym, doskonałym sercem pragnie byście się pozbierały po tym
wydarzeniu. Nasza niebiańska mama potrzebuje waszych serc, które
mogą wymodlić dla nienarodzonych iskierek niezliczone zdroje łask, bo
wy jak nikt inny wiecie, jakim dramatem jest śmierć takiej iskierki.
Dla ścisłości – ja nigdy nie dokonałam zabiegu aborcji, a w ten
sposób myślę o paniach, które jej dokonały, ponieważ
wiem, że nie jestem idealna i nie mam prawa kwestionować boskiego
miłosierdzia – on wybaczył, ja po prostu współczuje mamom
abortowanych dzieci. A kara, szykany, obelgi, ocena? – do tego
wszystkiego nie chcę się przyczyniać. Te panie już dostatecznie same
się ukarały. Wolę moich ust używać w innym celu. Można dyskutować, że
kobieta niepłodna jest przez los poszkodowana i może potępiać mamę,
która dokonała aborcji. Wiem, że taka osoba może się czuć
skrzywdzona, mieć pretensje do Pana Boga, że gdyby jej zesłał dar
macierzyństwa, ona by go nie zmarnowała. Ale zapominamy o jednym
– nie ma nic bardziej niesprawiedliwego od śmierci tych maleńkich
iskierek, które nie mogą nic, które nie mają alternatyw w
postaci poszukania sobie nowych rodziców, nowego łona,
które przyjmie go z miłością. Nikt z nim nie dyskutuje, nie
omawia się z nim problemów, nie daje mu się prawa wyboru.
Cóż można na to odpowiedzieć? Jak umieścić na skali
niesprawiedliwości tak straszny czyn? A całe zło na świecie, to
rachunek jaki się nam wystawia za usuwanie z naszych serc i dusz
czystej, nieskalanej miłości – małej iskierki, bez głosu, bez
broni. Jej jedyną bronią jest cała słodycz, która się wylewa z
obrazu, jakim są. Patrząc na zdjęcia USG dziecka mającego miesiąc,
można zobaczyć kropeczkę, która na ciemnym tle, choć jest
mikroskopijnych rozmiarów, świeci. W tej maleńkiej kropeczce
bije jeszcze mniejsze serduszku. Tylko ten obraz może poruszyć nasze
dusze, one nic więcej nie mogą.
Maryja nie krzyczy, nie straszy karą bożą, tylko
pochyla się nad losem niewinnych perełek. Jestem przekonana, że te małe
iskierki to najpiękniejsze ozdoby nieba, z tym że ono samo w sobie jest
idealne, to my ich potrzebujemy, żeby nie pogubić się do końca.
Pomóżmy sobie nawzajem przywrócić
zaufanie do Pana Jezusa, do Maryi i do Pana Boga. Możemy to zrobić
tylko razem, tylko wspólnymi siłami przywrócimy ład na
świecie a do tego, jak tlenu, potrzebujemy malutkich iskierek.
Te maleńkie iskierki to czysta, sama tylko miłość,
która nie zdążyła się rozwinąć i już wróciła w ramiona
idealnej miłości, to dłoń Boga uformowała ich maleńką duszyczkę i ta
sama dłoń wzięła je na powrót do siebie. [ w ten sposób
odejście dzieci poczętych opisuje między innymi pani Gloria Polo w
swojej książce: http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm;
www.gloriapolo.net] Nasze małe perełki łagodzą obyczaje, godzą
zwaśnione strony a ich uśmiech trafia wprost do serca każdego
człowieka.
Czasem jak dyskutuje ze znajomymi o wierze, jestem
bezradna wobec ich argumentów, jakże racjonalnych, ale w
ziemskim tego słowa znaczeniu. Jak można komuś wytłumaczyć, że
Bóg jest samą tylko miłością kiedy nasz rozmówca nie
chodzi do kościoła z powodu księdza grzesznika, krytykuje ów
kościół nie zdając sobie sprawy że sam jest jego członkiem?
Najlepiej jest milczeć i modlić się, zostawić wszystko Panu Bogu,
który jest panem życia i śmierci. On wszystko poukłada i zapuka
w odpowiedniej chwili do serca grzesznika.
Czasem to, czy tamto napawa mnie irytacją bo jest
takie niesprawiedliwe. A jak bardzo niesprawiedliwe jest to, co spotyka
nasze małe słoneczka? One są tak bezbronne, że nie potrafią krzyknąć,
powiedzieć nie, pożalić się. Nikt nie pyta je o zdanie. Nie
potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego los
jest czasem aż nadto okrutny, dlaczego coś, czego pragniemy, nie jest
nam ofiarowane, pomimo rozlicznych starań, modlitw, dobrych
uczynków; nie potrafię sensownie odpowiedź na pytanie, dlaczego
ktoś, kto aż błyszczy od łask Pana Boga poniża nas, bo nic nie mamy,
uważa nas za kogoś gorszego, bezradnie rozkładam ręce również
wtedy, kiedy słyszę, jak ktoś opływa w luksusy, choć nie miał w
rękach książeczki do modlitw a Mszę Świętą pamięta jak przez mgłę
– tak dawno na niej nie był. Na to wszystko nie znam odpowiedzi,
może nie mogę jej znać, może znają ją inni? Ale jedno wiem na pewno
– modląc się o maleńką perełkę jesteśmy tylko my, Maryja i
rozwijająca się iskierka. Nikt nam nie zada trudnych pytań, nikt nam
nie powie, że jesteśmy gorsi, nie będzie skarg, narzekań, bólu,
smutku – tylko radość, bo to nasze serce będzie śmiało się do
naszej kochanej, niebiańskiej mamy na znak wykonanego zadania.
Duchowa adopcja dziecka poczętego jest daleka od tak
krytykowanej i szargającej nerwy polskiej biurokracji, od bezsensownych
dyskusji w stylu: „który odcień bielszy niż być powinien,
a który połyskuje niepotrzebną szarzyzną”. Duchowa adopcja
nie podpisuje się pod żadnym programem partii politycznej, nie zmienia
się pod wpływem niekorzystnej sytuacji na scenie społecznej Polski, nie
zważa na narodowość, nie jest rasistą ani sędzią który gani,
feruje wyroki. Jest modlitwą, która zmienia świat nie używając
do tego żenujących argumentów. Bo stawką w niej jest życie, mały
cud, który sam obronić się nie może. Oddajemy Panu Bogu jego
niezaprzeczalne prawo, do panowania nad życiem i śmiercią. Tak sobie
myślę, że nasz pycha sprawia że szatan tańczy na rękach ze szczęścia.
Wszystkie argumenty podawane przez zwolenników są
„racjonalne”
Na którejś ze stron internetowych czytałam
wypowiedź zwolennika aborcji, że mała istotka nie ma mózgu, więc
można ją zlikwidować. O zgrozo, my mamy rozum, a nieraz nie potrafimy
go używać. Ta maleńka kropeczka ma duszę, serduszko i miłość
która ponad milion raz przewyższa jego rozmiar a jest po prostu
usuwana z naszego życia, z naszych dusz i serc. I dlatego tak wiele
jest wokół nas zła, tak mało miłości. Ostatnie wydarzenia są
najlepszym tego odzwierciedleniem. Każda abortowana perełka, to kolejny
kawałek wyrwanej miłości z nas samych. Skoro wykonywanych jest tak
wiele, co zostało z naszej miłości? Chyba tylko zgliszcza [por. http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm; http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm].
Świat się pogubił i nie wróci na właściwe tory bez pomocy Maryi.
Nikt nam nie będzie bił brawo i nie otrzymamy łask
dla siebie. Wymodlimy je za kogoś bardzo pogubionego i za niewinną
iskierkę która nic nie umie. Nagroda czeka na nas w raju, gdy
zobaczymy jego cudowny uśmiech, a Pan Jezus wyjdzie nam naprzeciw.
W sytuacji wielkiej niesprawiedliwości możemy
przynajmniej wyrazić swoje niezadowolenie, nasza bezradność ma
swój głos, nie jest niema. Abortowane maleństwa nie mogą
zaprotestować.
Nie możemy nawet mówić o niesprawiedliwości,
kiedy konfrontujemy maleńką, bezbronną istotkę i jej rodziców,
którzy jednak mogą podjąć jedną z dwóch decyzji: wybrać
śmierć albo życie.
Jesteśmy tak śmiali w osądach, jeśli ich adresatem
jest obca wobec nas osoba. Klikamy w odpowiednią ikonę na komputerze,
wylewamy na szklany ekran swoje mądrości, opuszczamy wirtualny świat,
po czym zapominamy o całej sprawie. Natomiast kobieta, która
dokonała aborcji jeszcze długo walczy z wyrzutami sumienia po lekturze
postu, który aż ociekał krytyką, brutalnością ostrych
słów i poniżającymi porównaniami. Poszarpane sumienia
bezlitośnie wyrywa spokój z jej duszy i ciągle przypomina o
czynie przez nie dokonamy. Niespokojne serce pragnie, by można było
cofnąć czas. Pozostaje tylko głucha cisza, ta sama z jaką żegna świat
maleńkie iskierki.
Te same usta ważą słowa, współczują i
próbują słowami pomóc kobiecie, która dokonała
aborcji, gdy owa kobieta jest naszą krewną, znajomą, sąsiadką,
przyjaciółką.
Każde wydarzenie procentuje w uczucia jego
adresatów. W zależności od wielu czynników są one
pozytywne, negatywne lub pozostają zlepkiem radości i smutku.
Wydarzeniem jest bez wątpienia aborcja. Jakież ona niesie za sobą
emocje? Płacz, wyrzuty sumienia, niekończący się poligon, w
którym „walczą” szatan z Panem Jezusem. Pierwszy
chce zniszczyć, drugi uratować bezbronną duszę. Cóż dalej,
zazwyczaj, niesie za sobą usunięcie ciąży? Łańcuch cierpień
wokół bliskich mamy, która dokonała zabiegu aborcji.
Dzieci, mąż, dziadkowie chłoną jej emocje jak cuchnącą, trującą ciecz,
która niszczy ich. Ich ból również jest ogromny,
niekwestionowalny i niezawoniony – przecież to nie była ich
decyzja, a jednak…
Maryja nas prosi o 5 minut naszego czasu a te
słoneczka proszą nas o życie jej ustami. Czy możemy im odmówić?
Duszyczka Perełka
TEKST NAPISAŁAM NA PODSTAWIE NASTĘPUJĄCYCH STRON INTERNETOWYCH:
1. [por. http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm; http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm].
2. http://www.duchowaadopcja.com.pl/duchowa
3. http://www.pro-life.pl/?a=pages&id=164
4. http://www.federa.org.pl
5. http://www.diecezja.waw.pl/da/pytania.html].
6. http://www.adonai.pl/modlitwy/?id=tajemnica&action=4
OKRUSZEK
W pewnej Ponurej Krainie żyły Wielkie Misie.
Wśród dużych, rosłych i silnych zwierząt pojawił się maleńki
Okruszek. Gdy ktoś dotknął go, natychmiast cały promieniał. Okruszek
był cieplutki, mięciutki, puchaty i taki niewinny. Niestety,
przeszkadzał swym dorosłym sąsiadom i krewnym.
Ponura Kraina nazywała się tak dlatego, że każdy jej
mieszkaniec chodził smutny, a pogoda tam zawsze była brzydka. Albo
szalał mróz, hulał wiatr, albo pioruny połyskiwały na pochmurnym
niebie. Innym razem padał deszcz rzęsisty, gęsty i zimny.
Najgorsze jednak było to, że słonko w ogóle nie świeciło, nie
oddawało swych promieni ani na Misie, ani na ich brzydkie, zimne domki.
Mieszkańcy miasteczka mieli wiele małych Okruszków na sumieniu.
Uważali, że najlepszym rozwiązaniem ich problemów jest pozbycie
się bezbronnych istotek.
Misiowy drwal był tak zapracowany, że na
Okruszka nawet nie spojrzał. Zbyt wiele obowiązków czekało na
niego do wykonania każdego dnia. Inny mieszkaniec Ponurej Krainy,
prawnik z zawodu uważał, że rację mają przede wszystkim ci,
którzy są duzi i potrafią się przebić, a małego Okruszka należy
zlikwidować, bo ma zbyt małą siłę przebicia. Misiowa księgowa zrobiła
wykaz strat i zysków, z którego wynikło, że jest on zbyt
drogi w utrzymaniu i należy go usunąć z Ponurej Krainy. Miś lekarz
właściwie nie miał zdania na ten temat, uważał że to nie on powinien
podejmować decyzję w jego sprawie. Jednocześnie zadeklarował, że
podporządkuje się każdej z nich. Gdy już się wydawało, jakby Okruszek
znalazł sprzymierzeńca, szybko okazywało się, że jest on wobec jego
losu obojętny, choć nie przeciw niemu. Dla małej istotki było to bez
znaczenia, ponieważ nic nie zmieniało się w jej sytuacji.
Ostatecznie to pani Misiowa postanowiła się nim
zaopiekować. Dzielna mieszkanka Ponurej Krainy schowała go pod futerko,
śpiewała mu kołysanki na dobranoc, przytulała, a także opowiadała
bajki. Okruszek rósł bardzo powoli a w porównaniu z
innymi Misiami był mikroskopijnych rozmiarów. Gdy pewnego dnia
chciano go zadeptać jeszcze głębiej, pani Misiowa schowała go w swoim
futerku. Okruszek wzrastał powoli i nadal był bezbronny. Gdyby nie pani
Misiowa, znów skazany byłby na zły los. Miał kruche rączki, tak
maleńkie jak główka od szpilki, uszka podobne do dwóch
kropeczek a noska prawie nie było widać.
Mały Okruszek nie potrafił nic powiedzieć. Jego
buźka nie była w stanie wydawać dźwięków. Uśmiechnął się tylko
szczerze do swojej mamy, gdyż nic więcej prócz uśmiechu nie
posiadał. Po twarzy pani Misiowej popłynęły łezki wzruszenia. Maryja
przykucnęła, by sfotografować jego uśmiech całym sercem, prawdziwie
kochającym, czułym. Ten uśmiech pozostał w sercu niebiańskiej mamy już
na wieki. (OKRUSZEK BYŁ WDZIĘCZNY, BO PANI MISIOWA URATOWAŁA MU ŻYCIE).
Okruszek rozwijał się prawidłowo. Po 9 miesiącach
nadal był malutki i bezbronny, ale już zdążyły się mu wykształcić małe
pazurki, pyszczek i nosek, a jego ciałko pokryte było delikatną,
puchatą sierścią. Pani Misiowa nie przestała mu czytać bajek, kochała
go tak jak wcześniej, ale dodatkowo mogła go widzieć, już nie chował
się w jej futerku całym, maleńkim serduszkiem. Wtedy do norki jego
przybranej mamy zastukali jego prawdziwi rodzice. Okruszkowi radośnie
poczęło bić serduszko i wyciągnął maleńkie łapki w stronę swej mamy.
Pani Misiowa posmutniała, gdyż nie chciała rozstawać się z Okruszkiem.
Lecz gdy zobaczyła tulącego do piersi mamy małego Misia ustąpiła.
Pozwoliła Okruszkowi odejść. Prawdziwi rodzicie podziękowali pani
Misiowej z całego serca i pożegnali się z nią czułym uściskiem dłoni.
Pani Misiowa krzątała się po pokoju bez celu od
chwili, gdy Okruszek opuścił jej dom. Raz po raz popłynęła po jej buzi
maleńka łezka, zawsze wtedy, gdy pomyślała o swym przybranym synku. Nie
mogąc wieczorem zasnąć, zaparzyła sobie szklankę mleka, następnie
wyciągnęła z szafy gruby, miękki, ręcznie robiony koc i tuląc do siebie
zdjęcie, na którym widniała podobizna pierwszego uśmiechu
Okruszka, usnęła niepostrzeżenie.
We śnie szła prowadzona za rękę przez małego aniołka
o wielkich, pierzastych skrzydłach, przez śliczne miejsce, w
którym była wspaniała, zapierająca dech w piersiach przyroda.
Grzało piękne słoneczko, było upalnie, ale to ciepło nie było
uciążliwe. Gdzieś w oddali szumiał strumyk, po łące kicały małe
zajączki, jedne śnieżnobiałe, inne szare oraz czarne. Część zwierzątek
miała oklapnięte uszka, inne stojące. Ponad ich głowami fruwały
słowiki, białe kruki, sokoły i jastrzębie. Wszystkie żyły w przyjaźni i
w zgodzie. Nagle pani Misiowa zauważyła, jak dziesięcioro
uśmiechniętych mężczyzn niesie kosze pełne strawy dla tych stworzeń,
które mieszkały w cudownej krainie. Tam, gdzie pojawiali się,
zostawała chmurka koloru szkarłatnego. Pani Misiowa dotknęła jej z
ciekawości i poczuła spokój oraz radość. Aniołek który aż
do tej pory się nie odzywał, rzekł radośnie:
- Ach, ci mieszkańcy Ziemi! Tak brakuje im miłości, że zachwyca ich po
stokroć bardziej, niż nas tutaj. Proszę się pośpieszyć, mama na nas
czeka.
- A dokąd idziemy? – spytała pani Misiowa głosem jak przez mgłę,
cały czas przypatrując się wspaniałej, jakże zachwycającej przyrodzie.
- Zaraz wszystko stanie się jasne. Proszę o chwilkę cierpliwości – powiedział łagodnie aniołek.
Na końcu łąki, przez którą przechodzili stała
winda wykonana z różowej bezy. Pani Misiowa i aniołek,
który ją prowadził, weszli do środka. Usiedli na podłodze,
która pokryta była białymi płatkami róż. Winda ruszyła w
górę. Po chwili wyszli, a przybrana mama Okruszka ujrzała wielką
cieplarnię, w której rosły kwiaty. Jeszcze nie zdążyła obejrzeć
jej w całej okazałości a już przed jej oczami ukazał jej się obraz
Maryi, która tuliła małego Okruszka do swojego policzka,
uśmiechnęła się do niego, następnie pieszczotliwie musnęła go noskiem,
odłożyła go na miękki kielich kwiatowy, przykryła go kwiatowym pyłkiem
i poleciła, by anielska harfa zagrała najcudowniejszą niebiańską
melodię, która ukołysze Okruszka do snu.
Maryja, jako królowa Nieba, wie wszystko. Gdy
aniołek i pani Misiowa weszli już do wspomnianego wyżej pomieszczenia,
uśmiechnęła się, jej twarz promieniała łagodnością i delikatnością.
Odwróciła się, podeszła do aniołka, podniosła
go do góry, ten energicznie podskoczył, wierzgał nóżkami
i tak radośnie się śmiał, że aż cała cieplarnia drżała kołysząc do snu
miliony małych Okruszków. Zadziwiające było to, że dźwięki nie
zachodziły na siebie. Równie wyraźnie, co dźwięk harfy, słychać
było perlisty śmiech małego aniołka. Ten pierwszy radował, drugi dawał
spokój.
Pani Misiowa stała jak zahipnotyzowana i oglądała uroczą scenkę. Nagle
ożywiła się i zapytała półgłosem, jakby sama siebie.
- Czy ja umarłam i dostałam się do nieba?
Maryja postawiła aniołka na ziemi, dała mu buziaka w
policzek i na uszko powiedziała mu, by odfrunął do innych zajęć, gdyż
ona musi porozmawiać z panią Misiową.
- Jestem z ciebie bardzo dumna, wiesz? – rzekła Maryja.
Po pyszczku pani Misiowej popłynęły łzy.
- Ze mnie jesteś dumna? A co ja takiego zrobiłam? –zapytała zaskoczona.
- Jak to co? Uratowałaś mojego małego Okruszka przed okrutnym losem.
Jesteś dla nas kimś wyjątkowym. Pamiętaj o tym, moja kochana
córeczko! – Maryja uśmiechnęła się do zmieszanej pani
Misiowej.
- Nie myśl, że nie zasługujesz na pochwałę. Tak, ja cię dobrze znam,
wiem co myślisz i czujes z- znów Maryja się uśmiechnęła,
poczekała chwilkę aż do pani Misiowej dotrą jej słowa, po czym Matka
Pana Jezusa powiedziała dalej – Chodź, moja ty zdziwiona Perełko,
coś ci pokażę. Zaprowadzę cię do trzech pokojów. Dzięki wizytom
w każdym z nich poznasz, jak wiele dobra uczyniłaś.
Pani Misiowa zaskoczona całą sytuacją rzuciła krótko:
- Co tylko zechcesz, mamusiu.
Znalazły się w sypialni Matki Bożej niemal w tym samym momencie, kiedy Maryja wypowiedziała ostatnie dźwięki.
W jej pokoju stały różane stoliki. Każdy miał imię, nazwisko,
datę urodzenia oraz czas, w którym zgasł na ziemi, by zaświecić
w niebie. Na stoliku postawione były ramki ze zdjęciami. Na
jednym stoliku widniało tylko jedno zdjęcie, inne różane stoliki
miały wiele fotografii, przedstawiające życie dzieci Bożych od narodzin
aż do śmierci. Gdzieś przyciągał do serca obraz maluszka, który
chciał się pomalować tak jak mama do pracy ale zamiast pudru użył
czekolady i wyglądał jak mały Murzynek. W innym kącie promieniująca
szczęściem panna młoda wkracza w dorosłe życie pełna nadziei. Na
kolejnym uśmiechnięta, bezzębna staruszka świętuje 70 – tą
rocznicę ślubu, chociaż jej mąż od 10 lat mieszka wśród
aniołów w niebie.
- Śliczne są te zdjęcia, prawda? – spytała słodkim głosem Matka Boża.
- Tak, mamo! Przedstawiają same radosne chwile.
- Spójrz kochanie, tam jest twój stolik – Maryja
gestem wskazała jej miejsce, w którym widniały fotografie z
najważniejszych chwil jej życia.
- Ale dlaczego tak wiele jest stolików, które mają po
jednym małym zdjęciu, dość niewyraźnym, tak, jakby ktoś pochwycił
uśmiech, ale nie jestem pewna.
- To zdjęcia małych Okruszków, których nikt na ziemi nie
chciał, więc wróciły z powrotem pod moje kochane,
bezpieczne skrzydła. Nawet nie wiesz, jak mi smutno, kiedy się tak
dzieje. Ty sprawiłaś mi wielką radość, gdy nie przeszłaś obojętnie
wobec jego bezbronnego życia. Uwielbiam patrzeć jak różane
stoliki są zapełnione. Te iskierki kocham ponad życie, ale cóż
to za rozstanie, kiedy za chwilę przychodzi smutne, aczkolwiek radosne
przywitanie.
- To smutne co mówisz – rzekła pani Misiowa.
- Chodź, kochanie, teraz pokażę ci, jak rodzi się taki mały Okruszek.
Wtem w niebie zrobiło się milutko, tak spokojnie i cicho. Gdy
kształtowała się dusza Okruszka, małe aniołki sypały płatki białych
róż, cytrynowe, pomarańczowe, czerwone ptaszki o gładkich
brzuszkach fruwały nad nimi śpiewając tak cudowną melodię,
której żaden muzyk na ziemi nie jest w stanie skomponować. W
górę wystrzeliło konfetti, a Maryja dotknęła iskierki na znak
matczynego błogosławieństwa. Ona jako pierwsza je również wita,
gdy zgasną na ziemi.
Maleńkie słoneczko grzało, drzewa wypuszczały młode pędy
listków. Fruwały pszczoły, które nie robiły
krzywdy.
Maryja pokazała pani Misiowej, że Okruszki są wielką
ozdobą nieba i wszyscy bardzo, ale to bardzo je kochają. Widziała, jak
małe aniołki noszą je na swoich piórkach, spacerują z nimi,
huśtają je na huśtawce, jak karmią je toffi, miodem i mlekiem. Maryja
jest pierwszą osobą, która pamięta o nich, to w jej ciepłych
dłoniach goją się rany jej ukochanych sreberek.
W momencie, w którym pani Misiowa zachwycała
się pięknem raju i obrazem szczęśliwych aniołków i
Okruszków, usłyszała szloch ulgi.
- O, już czas, bym zabrała cię w trzecie miejsce – rzekła Maryja.
Znalazły się obydwie przed bramą Nieba w której święty Piotr
witał mamę Okruszka, która nie chciała go przyjąć, ale
później bardzo tego żałowała. Przybył Pan Jezus, kiwnął ręką na
znak przywitania i wziąwszy pod ramię mamę Okruszka, udał się do pokoju
wykonanego z maleńkich, pachnących serduszek. Okruszek bardzo się
ucieszył na widok mamy i natychmiast rzucił się w jej objęcia.
Okruszek, jak na maleństwo przystało, był mikroskopijnych
rozmiarów, ale gdy przytulał się do swej rodzicielki zaświeciło
słoneczko, a z tych jego maleńkich paluszków wyfrunęły
motylki, słowik i dwa inne ptaszki koloru szkarłatnego. Maryja zamknęła
drzwi i powiedziała:
- Dajmy im czas, by mogli go spędzić tylko we dwoje. Tylko mama i jej
maleńki Okruszek. Za chwilkę nie będą sami, kiedy wszystkie adoptowane
dzieci mamy, która pozbyła się Okruszka, przekroczą bramy raju.
Wasze życie jest takie króciutkie, nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Teraz pokażę Ci coś, co boli mnie najbardziej. Trzymaj się dzielnie
– rzekła Maryja i ścisnęła mocno jej dłoń, by pani Misiowa nie
rozkleiła się na obraz, który za chwilkę odsłoni się przed jej
oczami. Wiedziała jak bardzo ją to zaboli.
Melodia chórów anielskich towarzyszyła Okruszkowi od
momentu powstania. Gdy mama Okruszka decyduje się, że nie chce go
przyjąć, muzyka milknie.
A gdy dźwięk gaśnie, to cisza która powstaje, boli, tworzy się
pustka, której nie da się wypełnić, całe niebo smutnieje,
ptaszki nie ćwierkają, nie słychać śmiechu aniołków, Pan Jezus
ociera łzy a Matka Boża skleja serce, które zawsze w takiej
sytuacji pęka jej na pół.
Te iskierki w milczeniu znikają i budzą się w
kochającym sercu Maryi, która śpiewa im kołysanki na dobranoc
następującej treści:
- Perełko moja kochana, Pan Bóg stworzył cię dzisiaj z rana.
Jeszcze słonko nie zgasło, a już serduszko do mnie przyszło. Nie
bój się, już nigdy cię nie opuszczę, tylko położę na kwiatowej
poduszce. Co dzień buziaka wam dam i nikomu was nie oddam.
- Choć, moja kochana córeczko, przejdziemy się jeszcze po ogrodzie. To ci dobrze zrobi!
Gdy tak pacerowały, pani Misowa zobaczyła, jak w tym wielkim ogrodzie
spacerują małe Okruszki i zbierają do pudełka malutkie, czekoladowe,
lukrowane oraz owocowe literki, które pachniały ślicznie,
intensywnie i były mięciutkie jak chmurka. Literek było mnóstwo,
dlatego żadne maleństwo nie pozostawało bez pracy. Przylatywały na
baloniku, serduszku oraz na kwiatuszku. Okruszki zbierały te literki do
torby w kształcie słonecznika. Miały za zadanie zebrać modlitwy za
ziemskie Okruszki, następnie oddać je niebiańskiej mamie, by ta w swoim
sercu zaniosła je do Pana Jezusa. Każda pełna słoneczna torba to jeden
uratowany Okruszek.
Nagle, jeden z Okruszków, który fruwał po ogrodzie począł
się zachowywać tak, jakby ktoś podał mu pigułkę wywołującą energię.
- Mamusiu! Mamusi! Mam, mam, ma, udało się! – mała duszyczka
podrzuciła swoją torbę w górę, literki rozsypały się, chwilkę
tańczyły zaproszone do walca przez niebiański wiatr, następnie ułożyły
się w napis: Misiek Romuś – przywitany na świecie 12 lipca 2010
roku.
- Cieszę się, mój kochany skarbeczku – rzekła Maryja – moje serduszko urosło z radości.
Matka Boża uśmiechnęła się do Okruszka, wzięła za rękę panią Misiową i
znalazły się w tym samym momencie, na powrót w sypialni
niebiańskiej mamy.
Maryja poprosiła, by pani Misiowa usiadła na brzegu
jej wielkiego łoża, objęła ją czule ramieniem tak, że przybrana mama
Okruszka aż zarumieniła się z wrażenia. Poczuła błogi spokój,
chciała cały czas słyszeć słodycz jej głosu, chciała tą chwilę
zatrzymać na zawsze w sercu i umyśle.
- Dziś przy nim są jedynie rodzice i te chwile należą tylko do nich.
Ale wiedz, że ty również jesteś mamą i to dla nieba po stokroć
cenniejszą, tą która tak bardzo raduje moje serce, moją duszę i
wywołuje uśmiech na twarzy mego kochanego jedynaka. To, ile
Okruszków schowasz pod futrem, zależy tylko od ciebie. Idź już,
córeczko, na ziemię. Do zobaczenia wkrótce – to
powiedziawszy Maryja pocałowała czule czoło pani Misiowej, wzięła w
dłonie jej rozdygotaną od emocji buzię i pogłaskała delikatnie w oba
policzki, po czym uśmiechnęła się do niej najmilej jak potrafiła. Ten
uśmiech był tak słodki jak ten, którym obdarował ją Okruszek
wdzięczny za uratowanie życia.
- Jestem całym tym obrazem poruszona. Czy mogłabym te chwile zatrzymać w sercu, całe piękno nieba?
- Oczywiście, moje kochane słoneczko.
- Pamiętaj jednak, by walczyć o każdego Okruszka, którego
przyjmiesz do serca, nie zważając na krytykę i na podszepty złego. A
nagroda czeka na ciebie tutaj. Pamiętaj córeczko, jestem z tobą
i nigdy cię nie opuszczę. Walczysz w słusznej sprawie. Ale proszę cię,
walcz pokornie, z sercem przepełnionym miłością a ta czysta, cicha
miłość wróci do ciebie ze zdwojoną siłą.
Gdy Pani Misiowa znalazła się na ziemi, usłyszała
miarowy stukot, słodki, przyjemny, łagodny dla ucha i tak czysty, jak
najczystszy kryształ świata. A Maryja po cichutku, pod osłoną nocy,
powiedziała jej „Dziękuję”.
I wtedy w Ponurej Krainie zdarzył się cud. Tylko nad domem pani
Misiowej zaświeciło słonko, po raz pierwszy od bardzo wielu lat.
Pozostałe Wielkie Misie były zbyt zaślepione, by mogły je zobaczyć.
Blask i ciepło, które opromieniało norkę pani Misiowej, płynęły
prosto z mikroskopijnych serc małych Okruszków, które
pani Misiowa tak bardzo ukochała.
Gdy pani Misiowa pojawiła się w niebie, po długich
latach życia, przywitał ją ten sam aniołek, tym razem zaprowadził
ją na kanapę, na której były puchate, cieplutkie kapy. Obok
czekały na nią kapcie, z różanych kubków parowała
herbata, mleko, kakao, w miseczkach leżało ptasie mleczko, jej ukochana
gorzka czekolada, pomarańcze, banany. Przyfrunęły aniołki, położyły na
swoich piórkach Okruszki, a Maryja przyszła z kasetą. Pani
Misiowa widziała jak Okruszek umorusany kaszką uśmiecha się do swej
mamusi, jak kąpie się w błocie brudząc niedzielne ubranie i swym
słodkim spojrzeniem łagodzi gniew rodziców. W kolejnym kadrze
widziała jego słodki, bezzębny uśmiech, którym przyjmował miłość
rodziców, obserwowała jego fotografię, gdy z buzi połyskiwał
jego uśmiech, w którym był co drugi ząb; widziała, jak
zjada robaczywe jabłka, uczy się pływać, rozbija skarbonkę by
pomóc w kłopotach finansowych rodziców, jak idąc na
pierwszą randkę zgubił wszystkie kwiatki. Widziała też jego smutek i
łzy, ale Maryja nie pozwoliła mu wtedy się smucić. Widziała, jak
uśmiech maluszka nie pozwala płakać jego rodzicom w chwilach
próby, cierpienia i smutku.
- Masz jeszcze wątpliwości, że to co zrobiłaś jest cudem? – spytała Maryja.
- Teraz już nie. Oby było tych cudów jak najwięcej.
Gdy Pani Misowa oglądała upragniony film, Maryja poszła pobawić się z
Okruszkami. Jeden z nich, siedząc bawił się małym słonecznikiem. Nagle
ze środka wydobył się słodki, bardzo przyjemny zapach. Okruszek nie
wiedział co to i podał Maryi, by pomogła mu rozszyfrować niespodziewane
wydarzenie.
- To list od twojej ziemskiej mamy.
- A co w nim jest napisane?! – spytał podekscytowany maluch.
- Tylko jedno słowo: „przepraszam”.
- No to jak mama przeprasza, ja jej wybaczam. Powiesz jej, że kocham ją pomimo wszystko?
- Pewnie że tak, mój kochany synku.
- Powiedź też mieszkańcom ziemi, by nie myśleli źle o mojej mamie.
Spraw, by jak najwięcej osób modliło się za bezbronne Okruszki.
Nie chcę, by znów maleństwu podobnemu do mnie stała się taka
krzywda, jak mnie.
- To też jej powiem, koteczku. Ale nie wiem, czy mnie posłucha. Nie
wiem również, czy posłuchają mnie mieszkańcy Ziemi. Ale będę
próbowała.
Okruszek usatysfakcjonowany odpowiedzią, uśmiechnął się do niebiańskiej
mamy, usiadl na małej, miękkiej, czerwonej róży a Maryja poczęła
huśtać coraz bardziej rozbawionego malca. Towarzyszył im śmiech pani
Misiowej, który, wraz z echem, roznosił się po całym niebie.
- Jak ja kocham ten radosny śmiech moich dzieci. Nawet nie wiesz,
kochana córeczko, jak wielką radość mi sprawiłaś –
powiedziała Maryja do siebie i huśtając Okruszka słuchała radosnego
szczebiotu pani Misiowej, która oglądała film przedstawiający
film z życia jej ukochanego, urodzonego sercem dziecka.
Autorka
Duszyczka Perełka (Sylwia Jaworska)
BAJKĘ
NAPISAŁAM, ZAINSPIROWANA TEKSTEM KSIĄŻKI PANI GLORI POLO
[ZOB.
http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm; www.gloriapolo.net]
Wiedzę na temat Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego zabiciem
w łonie matki zaczerpnęłam również z następujących źródeł: [por.
http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm;
http://www.voxdomini.com.pl/sw/gloria_polo.htm].
Bajka jest kontynuacją mojego artykułu o Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego zagrożonego zabiciem w łonie matki.
autor: Duszyczka Gosia L.
Litania do Matki Bożej Różańcowej