Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje DUSZKI.PL a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-) Dzisiaj jest: 2024-11-21 07:32:35 Aktualizacja dnia: 2024-10-27 09:32:05 |
|
|
Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-) |
Strona główna | Teksty i inne | Intencje | Dla Gości | Dla Duszków | Poczta Duszków | Kontakt i Info |
Modlitewnik | Archiwum | Dodaj intencję | Galeria i eKartki | O Duszkach | Forum | Księga Gości |
Jak tracimy
pro-ukraińską
Polskę
Autorka:
Alona Hetmanczuk,
Instytut Polityki Światowej, Warszawa-Kijów, czwartek, 22 października
2015 r.
09:48
Źródło:
http://www.eurointegration.com.ua/articles/2015/10/22/7039792/
W
Polsce, tak jak na Ukrainie, w dniu 25 października odbędą się wybory.
My
będziemy mieli wybory samorządowe, oni – parlamentarne. Po nich Polska
nareszcie będzie mogła zakończyć dość długą kampanię wyborczą, która
wyraźnie
nie służyła stosunkom polsko-ukraińskim.
Im
dłużej rozmawiam z partnerami w Polsce, im bardziej wnikam w dyskurs
dotyczący
Ukrainy, tym bardziej się obawiam, że nasze kontakty z Ukrainą – nawet
po tym,
jak ucichną burze wyborcze – będą inne.
Być
może, nie będą gorsze, ale na pewno będą inne.
Nie
może nie zaskakiwać to, że mało kto na Ukrainie zauważa niepokojące
tendencje,
odczuwalne w Polsce w ostatnim roku.
O
tym, czego chcą wyborcy
Wielu
z nas do tej pory uważa, że wspieranie Kijowa jest czymś w rodzaju
dożywotniego
zobowiązania Warszawy. Mówi się, że Polska jest skazana na wspieranie
Ukrainy
niezależnie od tego, jaka będzie władza w obu stolicach.
Naprawdę
przyzwyczailiśmy się do tego, że w Polsce zawsze panuje zgoda
polityczna i
społeczna, dotycząca wspierania Ukrainy. Nie myślimy o tym, że czasem
owa zgoda
jest oparta o antyrosyjskość, a nie o pro-ukraińskość.
Traktujemy
jako oczywistość to, że Polacy jako pierwsi mają stawać w obronie
wszelkich
interesów Ukrainy w Unii Europejskiej.
Z
radością, zacierając ręce, zamknęliśmy jeden z rozdziałów stosunków
ukraińsko-polskich o nazwie „pojednanie historyczne”. Umieściliśmy ten
rozdział
w kategorii: „sukces na arenie międzynarodowej w dziedzinie historii”.
Za
wcześnie zakończyliśmy pracę nad naszymi relacjami, natomiast z
romantyzmem w
sercu i duszy oddaliśmy się w niewolę „wiecznej miłości” między naszymi
państwami.
Czas
romantyków przeminął. Na szczęście albo niestety.
Spotkania
autorki z warszawskimi politykami i dyplomatami dowodzą, że regres w
naszych
kontaktach jest oczywisty.
Premierzy
Polski i Ukrainy spotykają się regularnie, ale tu też oczekujemy zmian
– rząd
Platformy Obywatelskiej odchodzi w przeszłość.
W
Polsce jest odczuwalne (co prawda słabo) rozdrażnienie Ukrainą, ale to
jeszcze
pół biedy.
Zamiast
skupienia się na tym, co mamy tu i teraz, w tzw. „porządku obrad”,
widzimy chęć
„rozgrzebywania” przeszłości, próby uzależnienia aktualnych kontaktów
od
dziedzictwa historycznego.
Niby
na zewnątrz wszystko wygląda lepiej, niż dobrze.
Grafik
naszego Ambasadora Ukrainy w RP Andrija Deszczycy nie jest w stanie
pomieścić
wszystkich spotkań i imprez, na których Polacy chcą go zobaczyć czy
usłyszeć
(nieważne, czy jest to dzień roboczy, czy wolny). W tym roku odbyły się
trzy
spotkania premierów. W Nowym Jorku Poroszenko spotkał się wreszcie z
Andrzejem
Dudą, do końca roku są możliwe jeszcze dwa ich spotkania.
Problemy
są jednak zauważalne, gdy się zaczynają dyskusje. Warszawa reaguje na
to, czego
wymaga społeczeństwo polskie, a wymagania te nie dodają „plusów” w
kontaktach z
Kijowem. Filtr elektoratu [polskiego] już nie jest nam na rękę. Na tych
wyborach parlamentarnych otwarte wspieranie Ukrainy przez partie będzie
odbierane przez wyborców in minus, a nie in plus.
Stało
się to oczywiste jeszcze w marcu, gdy trzecie miejsce w wyborach
prezydenckich
zdobył muzyk rockowy Paweł Kukiz. Otrzymał 21% głosów, mimo że jego
retoryka
była otwarcie anty-ukraińska. Owszem, nie zdobył takiego poparcia tylko
dlatego, że był anty-ukraiński, ale też poglądy te nie stanęły na
przeszkodzie
na jego drodze do sukcesu.
Jest
kilka powodów tych zmian.
Czerwono-czarne
Po
pierwsze, w Polsce są bardzo zaniepokojeni tym, że po Rewolucji
Godności
kwestie UPA, Bandery i czerwono-czarnego sztandaru przestały być
regionalne i
marginalne. Moi polscy koledzy mówią, że „teraz rozmawiamy o tym nie z
ukraińską Galicją, ale z Ukrainą”.
UPA
jest wśród pięciu tematów, które najbardziej kojarzą się zwykłym
Polakom z
Ukrainą (badanie prowadzono na zlecenie Instytutu Polityki Światowej).
Wyborców
partii śp. Lecha Kaczyńskiego „Prawo i Sprawiedliwość” dotyczy to
bardziej, niż
wyborców „Platformy Obywatelskiej” Donalda Tuska.
Tak, wiem, na
Ukrainie się uważało, że
„Prawo i Sprawiedliwość” – to właśnie partia prawdziwie pro- ukraińska.
Na
Ukrainie bardzo się cieszono, gdy kandydat PiS Andrzej Duda został
prezydentem.
Tak naprawdę obecny
PiS różni się od
tego z czasów śp. Lecha Kaczyńskiego.
Politycy tej
partii, rozumiejący
znaczenie strategiczne Ukrainy, teraz są przeważnie na drugim planie.
Niektórzy
z nich nawet nie mają szans na dostanie się do Sejmu.
Na pierwszym planie
teraz są ci, którym
są bliskie nastroje tzw. „środowisk kresowych”.
To
ludzie, którym za mało jest działania
wg formuły „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Nie jestem pewna, że
byliby
zadowoleni nawet wówczas, gdyby Prezydent Ukrainy ukląkł, jak zrobił to
w swoim
czasie Willi Brandt.
Jeden z
przedstawicieli PiS, który, jak
się przewiduje, będzie jednym z najważniejszych ministrów w nowym
rządzie, na
zamkniętej dla mediów części Forum „Ukraina-Polska” uprzedził wręcz:
„Ukraińcy
mają zrozumieć, że rewitalizacja banderyzmu szkodzi image’owi Ukrainy
nie
mniej, niż korupcja”.
Dziś PiS nie chce
stracić żadnego głosu.
Także z powodu Ukrainy. Właśnie dlatego, jak ognia, unika tego tematu.
Również dlatego
Andrzej Duda nie chciał się spieszyć i spotykać się z Poroszenką, a tym
bardziej – przyjmować Prezydenta Ukrainy w Polsce.
Problem jednak nie
leży w kampanii
wyborczej. W Warszawie mówią, że aktualne podejście Dudy i całego PiS
do
Ukrainy – to nie taktyka, a strategia. „Czas bezwarunkowej pomocy
Ukrainie
mija”, ‒
jednym głosem
stwierdzają moi poważni polscy rozmówcy. Słychać w tym zarówno
informację, jak
i ostrzeżenie.
W tym, że się
dzieje tak, a nie inaczej,
znaczna część winy leży po stronie ukraińskiej.
Spoliczkowany
Komorowski
Moim zdaniem, na
Ukrainie do tej pory nie
potrafią sobie uzmysłowić, co się stało podczas ostatniej wizyty
Prezydenta
Bronisława Komorowskiego na Ukrainę. Chodzi o uchwalenie ustawy,
uznającej UPA
za bojowników o wolność – stało się to od razu po wystąpieniu
Komorowskiego w
Radzie Najwyższej Ukrainy.
Moi informatorzy
twierdzą, że jako
miejsce swej ostatniej podróży zagranicznej przed wyborami
prezydenckimi Komorowski
mógł wybrać albo Ukrainę, albo Wielką Brytanię (tam, jak wiadomo, jest
bardzo
liczna Polonia).
Komorowski wybrał
Ukrainę. Tu został nie
tylko spoliczkowany, ale poniżony.
Niektórzy poważni
polscy eksperci
twierdzą, że tamta wizyta na Ukrainę kosztowała go sporo – stracił
przez to w
wyborach ok. 1,5% głosów. Nie można twierdzić, że Komorowski nie został
wybrany
wyłącznie z powodu „kwestii ukraińskiej”, ale trochę w tym „pomogliśmy”.
Warto zapytać: czy
głosowanie właśnie
nad tą ustawą akurat w dniu jego wizyty – to przypadek czy prowokacja?
Jeżeli
prowokacja, to czyja? Na to pytanie należy odpowiedzieć, jeżeli chcemy,
żeby
polscy prezydenci nie bali się przyjeżdżać do Kijowa i nie myśleli, że
może ich
tu spotkać podobne poniżenie.
To, co się stało z
Komorowskim,
pokazuje, że z Ukrainą należy być ostrożnym, ponieważ za szczere i
serdeczne
wsparcie można otrzymać nóż w plecy. Za czasów Juszczenki odczuł to śp.
Lech
Kaczyński – chodzi o nadanie Stepanowi Banderze tytułu „Bohatera
Ukrainy”.
Odczuł to także Bronisław Komorowski. W Warszawie mówi się, że był to
jeden z
powodów, dla których Duda „nie mógł” się spotkać z Poroszenką od razu
po tym,
jak go wybrano na prezydenta RP.
Czynnik
rosyjski
Dziś istnieje
ryzyko, że wyraźne różnice
między Warszawą a Kijowem w postrzeganiu przeszłości ukraińskiej mogą
wprowadzić istotne korekty do wspierania przez Warszawę tej przyszłości
Ukrainy, której ta pragnie.
Pogląd, że kraj
„wysławiający
terrorystyczne metody walki” ma wątpliwe prawo do bycia w UE lub NATO,
może
jeszcze nie jest artykułowany przez mainstream, ale słychać o tym coraz
głośniej.
Trzeba dokonać
wiele, żeby polskie
pretensje do Ukrainy na gruncie historycznym nie wyglądały tak, jakoby
Polska
żąda od Ukrainy wyrzeknięcia się bohaterów narodowych. Trzeba pracować
nad tym,
żeby Polacy – niezależnie od tego, gdzie mieszkają i jakie mają poglądy
–
zrozumieli, że wybuch sympatii do UPA i Bandery na Ukrainie nie mieści
w sobie
żadnych treści antypolskich. Na początek jednak Ukraińcy powinni
przeanalizować
błędy z bardzo nieodległej przeszłości.
Po drugie, Polacy
od ubiegłego roku
doświadczają na sobie tego, że im bardziej wspierają Ukrainę, tym
większą
„czkawką” odbija się to Polsce. Rok temu premier Ewa Kopacz w swoim
expose
mówiła o tym, że Polska (również w odniesieniu do Ukrainy) ma się
zachowywać
„jak polska rozsądna kobieta. Najważniejszy jest mój dom, moje dzieci i
nasze
bezpieczeństwo”. W polskich debatach, dotyczących Ukrainy, nowym
czynnikiem są
sprawy gospodarcze i straty, które Polska ponosi z powodu konfliktu na
Ukrainie.
Wygląda to dość
ciekawie: w
pragmatycznych Niemczech polityka wobec Ukrainy wygrała ze sprawami
gospodarczymi, natomiast w Polsce cele gospodarcze są ważniejsze, niż
polityczne. Poza tym, migranci z Ukrainy zaczynają być odbierani jako
zagrożenie. Wg badań Organizacji międzynarodowej ds. migracji, dla 55%
Polaków
zagrożeniem są Arabowie, a dla 35% - Ukraińcy. Paradoksalnie, właśnie
Polacy
(obok Białorusinów i Gruzinów) są przez Ukraińców lubiani najbardziej
(wynika
to z badania, przeprowadzonego niedawno przez grupę "Рейтинг"
(pol. Ranking)).
Polska
w roli lidera czy uczestnika?
W Polsce od dawna
są czynione próby
pogodzenia ze sobą dwu słynnych doktryn. Pierwsza – to jagiellońska,
oparta o
politykę, związaną z Europą Środkową i Wschodnią. Druga – to doktryna
piastowska, oparta o związek Polski przede wszystkim z Europą
Zachodnią,
głównie z Niemcami.
Rządowi „Platformy
Obywatelskiej”
przypisywano działania wg doktryny piastowskiej. Natomiast Andrzej Duda
jest
uważany za osobę, której jest bliska doktryna jagiellońska. Jedni mówią
o tym,
że Polska powinna być liderem, nr 1 w „koalicji słabszych”, inni
twierdzą, że
lepiej być uczestnikiem, ale w „koalicji silniejszych”.
Przez wszystkie
lata swego premierowania
Donald Tusk starał się udowodnić, że Polska jest znacznie potężniejsza,
gdy
jest graczem w „koalicji silniejszych”, niż gdy próbuje „sklecić”
własne
koalicje w Europie Środkowo-Wschodniej. Dla Ukrainy takie podejście też
niejednokrotnie było in plus. Donald Tusk miał dobre kontakty osobiste
z Angelą
Merkel, zaś jego rola w kwestii sankcji wobec Rosji na pewnym etapie
była
ważna, chociaż nie bardzo zauważalna w Kijowie.
PiS odwrotnie, gra
na urażonych
uczuciach tych Polaków, którym się nie podoba, że Polska mówi jednym
głosem z
Brukselą i Berlinem. PiS widzi Polskę w roli potężnego lidera regionu.
Stąd
mówienie Dudy o „Międzymorzu” i ambicje Polski, dotyczące udziału w
„Formacie
Normandzkim”.
Ta sprawa jest
ważna dla Warszawy, ale
wygląda na to, że chodzi o „wybryk” jednorazowego użytku. Nawet
dyplomaci
ukraińscy mówią, że jest to „naprawdę skomplikowane”, gdy chodzi o
dialog
Ukrainy z Polską. Faktycznie, jest to pierwszy wypadek, gdy Polska
została
odsunięta od rozwiązania sytuacji kryzysowej na Ukrainie, przynajmniej
w sposób
formalny. Nie zawsze jednak pretensje Warszawy w tym zakresie wydają
się
uzasadnione. Nie usłyszałam żadnych argumentów dotyczących tego,
dlaczego i
jakie korzyści uzyska Polska, uczestnicząc w rozmowach w sprawie
konfliktu na
Donbasie.
* * * * *
Przejdę do jeszcze
innego czynnika,
odstraszającego wielu polityków polskich. Chodzi o wielorakość i
wielowarstwowość problemów, z którymi boryka się Ukraina.
Wybuch
zainteresowania Ukrainą podczas „Rewolucji
Godności”, a także stała obecność Ukrainy w polskiej przestrzeni
informacyjnej,
otworzyły Polakom oczy nie tylko na godną podziwu walkę z rosyjskim
agresorem.
Polacy widzą teraz również skalę wad Ukrainy, zwłaszcza to, jak szeroko
i
głęboko zakorzeniła się u nas korupcja. Polacy są rozczarowani tym, że
mijają
lata, wybuchają rewolucje, natomiast na Ukrainie nie widać żadnych
sensownych
zmian. To, że Ukraina – to nie Polska, rozumieją już nie tylko
eksperci.
Tłumaczyła
Irena Kulesza-Duszyczka Irenka
Od
tłumacza: Tekst ten ukazał
się jeszcze przed
wyborami parlamentarnymi w Polsce, teraz wiemy już, że wygrał PiS i to
ta
partia oraz Zjednoczona Prawica będą tworzyły większość w polskim
parlamencie i
rząd. Rozumiem niepokój Autorki o przyszłość relacji
polsko-ukraińskich, ale
wiem też, jak wiele zależy od strony ukraińskiej. Zwróciłam uwagę na
niektóre
komentarze pod tekstem w rodzaju: „w Polsce czczą Armię Krajową, niech
dadzą
nam czcić UPA” czy „Armia Krajowa była polską filią NKWD”. Czytelnicy
powyższego tekstu zupełnie nie wiedzą tego, że AK nie była zaangażowana
ani w
czystki etniczne (owszem, konflikty z Ukraińcami były, ale akcje AK na
Kresach
były przeważnie odwetowe), ani w Zagładę Żydów. Ewidentne jest też
mylenie AL i
AK. Z drugiej strony, pojawiają się niepokojące komentarze w języku
polskim w
rodzaju: „Oddajcie nam Lwów”, na co od razu pada riposta: „To oddajcie
Niemcom
Gdańsk i Wrocław”. Nie ma co ukrywać – aneksja Krymu odegrała tu swoją
rolę.
Ukraińcom potrzebna jest dogłębna wiedza na temat działalności AK,
natomiast
oni sami powinni lepiej badać swoją historię i zobaczyć także karty,
powiedzmy,
nie całkiem pochlebne. Teraz, gdy trwa – mówiąc otwarcie – wojna z
Rosją, –
Ukraina szuka czegoś, na czym można się oprzeć, co stanowi powód do
dumy.
Przykro, że są to akurat Bandera i UPA, a nie Petlura, który nie zdążył
zrealizować wszystkiego, co zakładał sojusz z Piłsudskim. Ufam, że nowe
władze
w Polsce – Prezydent Andrzej Duda i prawica – przyczynią się nie do
zaognienia,
ale do gruntownej naprawy stosunków polsko-ukraińskich, zaś we Lwowie
wreszcie
zostanie sfinalizowana sprawa Domu Polskiego. Będzie to coś, co łączy
Polaków i
Ukraińców. Oby tych pozytywnych spraw było jak najwięcej.
Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Powrót
na
stronę główną
Info
o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.
Legalność
materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców. Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl |
||
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl.
Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl,
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół
redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl |
||